wtorek, 24 września 2013

Info

Chwilowo tylko informacja. Tak jak wspominałam, postanowiłam założyć jeszcze bloga z opowiadaniem. Obiecałam też podać tutaj link, więc proszę Was bardzo! :)
http://zaopiekuj-sie-mna-mocno-tak.blogspot.com/
Zapraszam serdecznie do czytania! :)
A już niedługo powinien pojawić się kolejny imagin :)

czwartek, 12 września 2013

07. Kieran

Dzień dobry bardzo! Co tam u Was?
Większości z Was szkoła się zaczyna, powoli się nam jesień zbliża.. Brr..
No nic, nieważne, zapraszam do przeczytania kolejnych moich wypocin! ;)

I jak zwykle, BAAARDZO! proszę! o komentarze! :) Bo serio nie wiem czy to co piszę chociaż trochę fajne jest. Tym razem miałam szczególny problem z samą końcówką, nie wiedziałam jak to zakończyć żeby było w miarę okey...

A gdyby ktoś chciał być powiadamiany o nowościach, zapraszam do zakładki o jakże zaskakującej nazwie "Powiadomienia" ;)

Enjoy!

----------------------------------------------------------------------------------------


Siedziałam przy dwuosobowym stoliku w niewielkiej kawiarni w centrum. Spojrzałam na zegarek. Przyjaciółka spóźniała się już 10 minut. Jak zwykle zresztą. Była to chyba jej największa wada. Wiedziałam, że z pewnością jak tylko wejdzie zaleje mnie potokiem słów z wyjaśnieniem tego dlaczego tym razem nie jest o czasie. Czekając rozglądałam się po kafejce. Było to całkiem klimatyczne i przytulne miejsce. Nagle, jakbym poczuła, że ktoś się we mnie wpatruje. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że rzeczywiście, obserwuje mnie jakiś chłopak. Kiedy zauważył, że teraz ja również mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie nieco łobuzersko. Patrzył mi przy tym w oczy w taki sposób, że moją twarz oblał rumieniec i natychmiast spuściłam wzrok na blat stolika przykryty kolorowym obrusem. To było do mnie niepodobne. Po chwili podniosłam głowę i przyjrzałam się chłopakowi z większą uwagą. Jego uśmiech pasował do fryzury. Nieco przydługie, potargane włosy. Wyglądał jakby dopiero co wstał z łóżka, ale ja znałam ten typ. Taką fryzurę musiał układać pewnie dłużej niż ja szykowałam się do wyjścia. W pewnym momencie podniósł się leniwie z krzesła i patrząc mi w oczy zbliżał się w moim kierunku. Dokładnie w tym samym czasie do kawiarni wpadła moja Przyjaciółka, zatrzymała się na ułamek sekundy w drzwiach, rozejrzała po pomieszczeniu i zauważając mnie szeroko się uśmiechnęła, szybko podeszła bliżej i opadła ciężko na krzesło. Tak jak myślałam, zaraz zaczęła się tłumaczyć. Nie słuchałam jej. Rozejrzałam się w poszukiwaniu chłopaka, który kierował się teraz do wyjścia i wciąż mnie obserwował. Kiedy pochwyciłam jego wzrok, dał mi znać ruchem ręki, żebym na chwilę wyszła za nim. Normalnie nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Tymczasem mimowolnie zaczęłam podnosić się z krzesła. Dopiero po chwili dotarły do mnie słowa, dobiegające gdzieś tuż obok mojego ucha.
-Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść – odparłam, nie spuszczając wzroku z drzwi. Przeniosłam wzrok na kumpelę tylko na moment i w tym czasie chłopak zniknął z pola mojego widzenia. Nie wyjaśniając nic więcej, zostawiłam oniemiałą Przyjaciółkę, której usta były lekko rozchylone, jakby chciała coś powiedzieć, a jednak nie potrafiła tego zrobić. Szczerze mówiąc, nie pamiętałam sytuacji, kiedy zabrakłoby jej słów. Zawsze miała coś do powiedzenia. Zawsze. Zachichotałam cichutko na ten widok i powoli wygramoliłam się od stolika, prawie ściągając ze sobą niewielki obrusik. Coś pchało mnie do tego chłopaka. Coś kazało mi wyjść za nim. Sama tego nie rozumiałam. Jednak pamiętam, że mama zawsze powtarzała, żebym słuchała swojej intuicji. Pospiesznie przeszłam pomiędzy stolikami, aż w końcu wyszłam na zalany słońcem chodnik. Zmrużyłam oczy. Kiedy już przyzwyczaiłam się do tej jasności, rozejrzałam się. Już zaczynałam wymyślać sobie w głowie, że pewnie źle odczytałam intencje chłopaka, że to nie miał być żaden znak ani nic, a ja jak głupia wyszłam za nim i teraz stoję, gapię się po ludziach i wypatruję nieznajomego z bałaganem na głowie. Miałam właśnie wrócić do Przyjaciółki, kiedy zauważyłam go stojącego po drugiej stronie ulicy. Uśmiechał się szeroko patrząc mi prosto w oczy. Odwzajemniłam uśmiech myśląc przy okazji, że koleś musi być cholernie pewny siebie. Zastanawiałam się co teraz, kiedy chłopak powoli wkroczył na jezdnię. Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku. Stałam tam i uśmiechałam się jak głupia z każdym kolejnym krokiem przybliżającym do mnie nieznajomego. Nagle usłyszałam pisk opon. Spojrzałam w bok i zobaczyłam nadjeżdżającego z zakrętu czarnego mercedesa. Pierwsze o czym pomyślałam to to jak można z tak wielką prędkością wchodzić w zakręt. Dopiero po chwili z przerażeniem uświadomiłam sobie, ze samochód za żadne skarby nie zdąży się zatrzymać. Trwało to ułamki sekundy. Gwałtownie spojrzałam na chłopaka wciąż się uśmiechającego.
-Uważaj! – wykrzyknęłam
Wszystko zaczęło przypominać film, w którym nagle spowalniają obraz, dźwięk…
Uśmiech chłopaka zamarł na jego ustach kiedy w końcu obrócił się i zobaczył nadjeżdżający samochód, dzielący od niego już tylko kilka metrów. Odruchowo wyciągnął przed siebie ręce jakby chcąc jakimś cudem zatrzymać nimi samochód, a może po prostu zamortyzować upadek. Mercedes uderzył w chłopaka, który odbił się od maski samochodu i wyleciał co najmniej kilka metrów dalej.
Uderzył z pełną siłą w asfalt.
Wokół niego jakaś czerwona plama zaczęła powiększać swoje rozmiary.
Zakręciło mi się w głowie…



Obudziłam się zlana potem. Znowu. Kolejny sen z tym chłopakiem. Kolejny sen, w którym chłopak ulega wypadkowi. Czasami budzę się dopiero po tym gdy okazuje się, że ginie…
Każdy ten sen był bardzo realistyczny. Za każdym razem budziłam się przerażona. Czasem po policzku spływała mi pojedyncza łza. Cała roztrzęsiona usiadłam powoli na łóżku. Dlaczego? Skąd biorą mi się te sny? Kim jest ten chłopak? Co to wszystko ma znaczyć. Jeden pojedynczy koszmar, okey. Ale to trwa już od jakiegoś miesiąca. Początkowo co 3-4 dni, w ostatnim tygodniu podobne sny miałam codziennie. Zazwyczaj dopiero co się poznawaliśmy. W przeróżnych okolicznościach. Czasem jednak śniłam o tym, że bardzo dobrze się znamy. Jesteśmy sobie naprawdę bliscy. Łączy nas jakaś niesamowita więź. Za każdym razem nasze szczęście, radość zostają zniszczone, nasze uśmiechy zamieniają się w przerażenie. Najczęściej w chłopaka uderza samochód…
Czytałam gdzieś kiedyś, że śnią nam się osoby, które już kiedyś gdzieś widzieliśmy. Czy to możliwe, żebym go znała?
Przez resztę nocy nie potrafiłam już zmrużyć oczu. Leżałam i rozmyślałam. O chłopaku którego tak dobrze znam ze snów. A którego tak naprawdę nie znam wcale.
Przeleżałam jeszcze kilka godzin i w końcu postanowiłam podnieść się z łóżka. Spojrzałam na stojący na lampce nocnej budzik. 5:48. Ostatnio coraz częściej wstawałam o tak wczesnej godzinie. Po tych koszmarach nie potrafiłam już zasnąć. Tak naprawdę bałam się zasypiać. Bałam się tej realistyczności. Bałam się o tego chłopaka.
Ubrałam się w luźne spodnie i T-shirt. Na nogi wsunęłam adidasy. Postanowiłam pobiegać po parku. Wzięłam ze sobą mp3 z nadzieją, że muzyka sprawi, że na chwilę uwolnię się od złych myśli. Biegłam przed siebie. Mijałam kolejne ulice aż w końcu znalazłam się na miejscu. Zwolniłam odrobinę, żeby cieszyć się widokiem który mnie otaczał. Alejki, drzewa, ławeczki, o tej godzinie wyjątkowo puste, nie okupowane przez matki z wózkami, przez młode, zakochane pary, czy też staruszków odpoczywających chwilę, jak miało to miejsce w późniejszych godzinach. Biegłam dalej kiedy zauważyłam, że jednak nie jestem tutaj tak całkiem sama. Ktoś również postanowił pobiegać. I właśnie schylał się, żeby zawiązać sznurówkę przy prawym sportowym bucie. Kiedy już to zrobił, podniósł się powoli i przypadkiem obrócił się w moim kierunku. Zatrzymałam się gwałtownie. Dopiero teraz zauważyłam tak dziwnie znajomy „bałagan na głowie”. Chwilę później… zemdlałam.

-Hej! Obudź się! No już, wstawaj! – usłyszałam czyjś przestraszony głos.
Powoli docierało do mnie to co się właśnie wydarzyło. Spojrzałam w górę i ujrzałam chłopaka ze snów. Czy raczej z koszmarów.
-Wszystko dobrze? Co się stało? Jesteś chora? – zasypywał mnie pytaniami.
-Nic mi nie jest. – Zaczęłam się podnosić. Zakręciło mi się jednak nieco w głowie. Chłopak podał mi rękę, chociaż uważał, że nie powinnam tak od razu wstawać. Zignorowałam jego słowa, za to z wdzięcznością przyjęłam pomocną dłoń. Wstałam i oceniłam, że potrafię utrzymać się na własnych nogach bez jego pomocy. Uznałam to za dobry znak. Powoli zaczęłam się od niego oddalać, idąc tyłem, żeby móc na niego jeszcze spojrzeć i podziękować.
-Naprawdę dziękuję Ci za pomoc! Ale teraz muszę już iść – chłopak próbował zaprotestować, lecz zbyłam go.
-Nie powinieneś się do mnie zbliżać! – Praktycznie wykrzyknęłam. – Przepraszam – dodałam nieco ciszej wpatrując się w ziemię. – Przepraszam i dziękuję. – Odwróciłam się w końcu i najszybciej jak potrafiłam oddaliłam się stamtąd.
Wiedziałam, że nie zachowałam się zbyt grzecznie. Jednak nie chciałam żeby moje sny okazały się prorocze. A to znaczy, że lepiej, żeby ten chłopak nie przebywał w moim towarzystwie.

Wróciłam do domu i postanowiłam nie wychylać tego dnia nawet czubka nosa zza drzwi. Całkiem dobrze mi to wychodziło, do czasu aż pod wieczór mama poprosiła mnie żebym wybrała się do sklepu. Próbowałam się wykręcić, mówiąc że źle się czuję. (To akurat, świeże powietrze dobrze Ci zrobi!) Że muszę się przecież uczyć. (Chwila odpoczynku należy się każdemu! [taaa, szkoda, że tylko wtedy kiedy coś ode mnie chcecie]) W końcu zrezygnowana chwyciłam bluzę, wzięłam portfel i poczłapałam na zakupy. Dotarłam na miejsce, bez większego problemu znalazłam wszystko czego potrzebowałam, całkiem sprawnie załadowałam to do koszyka i podeszłam do kasy. Właśnie wyciągałam pieniądze, kiedy zauważyłam chłopaka ze snów plączącego się pomiędzy półkami.
-Cholera – zaklęłam cicho pod nosem. Miałam jednak nadzieję, że mnie nie zauważy, w końcu już zaraz wyjdę z tego sklepu. Zdenerwowana czekałam aż kasjer odda mi resztę i będę mogła stąd wyjść. Wyciągnęłam rękę po drobne, jednak dłonie zaczęły mi się tak trząść, że zamiast wrzucić pieniądze  do portfela, część z nich upadła na podłogę, robiąc przy tym niewielkie zamieszanie i hałas.
-Pomóc Ci? – usłyszałam nad głową. Zacisnęłam powieki chcąc, żeby okazało się to przesłyszeniem.
-Nie, nie, nie – wymruczałam pod nosem. – Tylko nie Ty.- W końcu podniosłam nieco wzrok z zamiarem podziękowania za chęć pomocy. Chłopak przerwał mi zanim w ogóle zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Hej, to Ty zemdlałaś dziś w parku!
-Taaak, raz jeszcze dziękuję, że mi wtedy pomogłeś. – Liczyłam na to, że uda mi się jak najszybciej wyjść w końcu ze sklepu, jednak chłopak nie dawał za wygraną.
-Wszystko okey? Dobrze się już czujesz? Szczerze mówiąc, dość konkretnie mnie przestraszyłaś!
Zaczęliśmy rozmawiać i kilka minut później, sama nie wiem jak to się stało, kroczyliśmy obok siebie. Chłopak uparł się, żeby mnie odprowadzić. Dotarliśmy na miejsce. Pogrzebałam w kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Chodnik w tym miejscu był dość wąski, a właśnie trzymając dumnie za uchwyt od wózka, młoda mama chciała nas wyminąć. Ja wcisnęłam się we wnękę od drzwi, natomiast chłopak zrobił krok do tyłu, co sprawiło, że znalazł się na jezdni. Dodatkowo pchnięty przez jakiegoś przechodnia spieszącego z przeciwnej strony niż kobieta, znalazł się nieco dalej od krawężnika.
Dokładnie jak w moich snach, wszystko działo się w szalonym tempie. Ułamek sekundy. Samochód. Ułamek sekundy. Prędkość. Ułamek sekundy. Przerażenie. Ułamek sekundy. Uderzenie…

Błagam nie! – wykrzyknęłam histerycznie wybiegając na jezdnię – Proszę, proszę..! Ocknij się! To nie może być prawda! Błagam! – byłam coraz bardziej spanikowana i przerażona. Szybko wyjęłam komórkę wybierając numer pogotowia. Łamiącym się głosem, jąkając się, udało mi się powiedzieć wszystko co potrzeba. Chwyciłam chłopaka za chłodną dłoń i przysunęłam do swojego serca. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Ktoś z boku coś mówił, jednak nic do mnie nie docierało. Nachylałam się nad chłopakiem.
-Proszę Kieran… - wyszeptałam mu prawie do ucha. – Proszę…
Nie zwracałam uwagi na tłum jaki zebrał się dookoła. Klęczałam przy chłopaku i modliłam się. Słyszałam, że z oddali zbliża się karetka, są już coraz bliżej. Na szczęście!
Musiałam się nieco odsunąć żeby zrobić miejsce sanitariuszom. W tym momencie poczułam, że coś ledwie wyczuwalnie zaciska się na mojej dłoni. Spojrzałam na chłopaka, który z wciąż zamkniętymi powiekami wyszeptał z trudem:
-Skąd… wiesz… jak… mam… na imię…?
Sama się zdumiałam. Najprawdopodobniej w jednym ze snów musiał mi się przedstawić. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, tym razem jednak łzy mieszały się z radością, bo to że chłopak odzyskał przytomność było zdecydowanie dobrym znakiem.


poniedziałek, 2 września 2013

06. Dean i ...

Dzień dobry wieczór! :)
Imagin dedykowany wszystkim tym, którzy właśnie zaczęli kolejny rok szkolny! Powodzenia Wam wszystkim życzę!

Wygląda na to, że kolejny raz Dean, ale.. no cóż, przeczytajcie, to się dowiecie;)
Enjoy! :)

-------------------------------------------------------------------------------------



To właśnie dziś rozpoczynał się kolejny rok szkolny. Kolejna klasa. 10 miesięcy nauki. Tydzień za tygodniem. Oczekiwanie na weekendy, na Święta, na jakiekolwiek przerwy, wolne od szkoły. Od lekcji do lekcji. Z tymi krótkimi chwilami oddechu pomiędzy. 6 lekcji, 7 lekcji, może 8? Aż w końcu do domu. Ubrałaś się w krótką czarną spódniczkę i białą bluzkę. Na nogi założyłaś ukochane czerwone trampki. Ruszyłaś w stronę szkoły. W końcu dość obojętnie przekroczyłaś drzwi wejściowe dużego, jasnego budynku. Powoli wkroczyłaś do auli i rozejrzałaś się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Jest. Wcisnęłaś się na wolne krzesełko i razem z pozostałymi uczniami czekałaś na rozpoczęcie. Wokół słychać było gwar rozmów, ludzie witali się ze sobą, śmiali się, opowiadali o swoich wakacjach. W końcu w auli nieco ucichło. Zaczęło się. Krótkie powitanie, przemowa dyrektora. Bla, bla, bla. W końcu mieliście rozejść się do klas. Wlokłaś się korytarzem kiedy wpadł na Ciebie jakiś chłopak. Wyglądał na zdezorientowanego. Blondyn, czekoladowe oczy. Spojrzał na Ciebie i wyrzucił słowa przeprosin. Po chwili już go nie było. Wzruszyłaś ramionami i ruszyłaś dalej. Dotarłaś do sali. Większość Twojej klasy czekała już przed drzwiami na wychowawcę. Przywitałaś się, uśmiechnęłaś. Nigdy nie byłaś szczególnie popularna, nie miałaś tu Przyjaciół, jednak żyłaś ze wszystkimi raczej w zgodzie, miałaś kilka koleżanek z którymi czasami rozmawiałaś. Nic wielkiego. Poza tym byłaś raczej dość…niewidzialna. Pod drzwi dotarła przewodnicząca klasy i obwieszczając, że wychowawca zaraz przyjdzie, przekręciła klucz w zamku i wpuściła Was do środka. Wpadliście wszyscy do klasy i zajęliście swoje stałe miejsca. Przez pomieszczenie przeszły krótkie zdania, podekscytowane głosy, że ponoć macie mieć nowego kolegę. - Nowy. Ciekawe czy będzie przystojny? - Z głupim chichotem zastanawiały się najpopularniejsze, bo z pewnością najpiękniejsze i przy okazji chyba najmniej inteligentne dziewczyny w klasie. - A może to jakiś kujon? O nie! Po co nam kolejny taki w klasie? To musi być jakieś ciacho!
Słuchałaś tych słów i zrezygnowana oparłaś głową na ławce. Czekałaś. W końcu drzwi ponownie się otwarły i do sali wszedł wychowawca prowadząc ze sobą… Gwałtownie podniosłaś głowę. Tak, to ten blondyn sprzed auli. A więc to on jest tym nowym.
-Moi drodzy, przedstawiam Wam nowego kolegę, nazywa się Dean Lemon.
Dean przywitał się z Wami wszystkimi, na co w odpowiedzi usłyszał chóralne „czeeść!”
Przyjrzałaś mu się uważniej. Wyglądał na pewnego siebie i raczej sympatycznego. Był wysoki. Dorze zbudowany. I zdecydowanie przystojny. Uhh, nasze miss klasy z pewnością są przeszczęśliwe i już układają plan jak go usidlić – pomyślałaś.
Tymczasem nauczyciel kazał Deanowi zająć jedno z wolnych miejsc. Wybór miał całkiem duży. Zupełnie pusta ławka. Wolne miejsce koło jednej z naszych pięknisi, a także koło jednego z popularniejszych chłopaków. I wolne miejsce obok Ciebie. Dean rozejrzał się niespiesznie. Po chwili ruszył przed siebie. Uśmiechał się. Uśmiechał się i patrzył prosto na Ciebie.
-Mogę? – zapytał.
Ty lekko zdziwiona, z nieśmiałym uśmiechem, zgodziłaś się. No bo przecież.. Nie to, żeby Cię jakoś szczególnie nie lubili, ale Ty jesteś prawie niewidzialna. Dość.. nijaka. Przynajmniej tak byłaś odbierana przez ludzi. Od zawsze. Zresztą, samotność zazwyczaj Ci nie przeszkadzała. Lubiłaś swoje towarzystwo, chociaż zdarzały się takie dni, kiedy płakałaś w poduszkę, bo tak bardzo brakowało Ci Przyjaciela.
Przedstawiłaś się chłopakowi i przez chwilę wpatrywaliście się w siebie bez słów. Ten krótki moment został przerwany przez kolegów z klasy.
-Opowiedz nam coś o sobie!
-Tak, opowiedz!
-Uhh.. A co chcecie wiedzieć? – Dean nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego, raczej na zrezygnowanego. Po chwili z każdej strony Sali słychać było pytania.
-Skąd jesteś?
-Czemu przeniosłeś się do naszej szkoły?
-Lubisz imprezy?
-Masz rodzeństwo?
-Co lubisz robić?
-Jakie jest Twoje hobby?
-…
Słuchałaś uważnie każdego słowa, obserwowałaś każdy ruch, wyraz twarzy.
Blondyn cierpliwie, bez większych emocji odpowiadał na pytania. Dopiero zapytany o to co lubi robić, jakie jest jego hobby, jakby wstąpił w niego większy entuzjazm.
-Muzyka. Perkusja. To jest coś co kocham!
-Grasz w jakimś zespole? – padło kolejne pytanie. Dean się zmieszał, jego głos stał się cichszy.
-Yyy, taak, razem z braćmi i Przyjacielem.. ROOM 94.
-ROOM 94? Chyba gdzieś o Was słyszałam.. Macie jakichś fanów?
-Jesteście sławni?
-Ja też słyszałam!
-Yyhh.. Trochę fanów mamy… - Wyglądało na to, że chłopak niezbyt chętnie chce się zagłębiać w temat. Postanowiłaś go uratować. Przebiłaś się przez gwar w klasie i zapytałaś głośno o to czy moglibyście dostać już plan lekcji i iść do domu. Przecież na rozmowy będzie jeszcze dużo czasu.
Wszyscy w Sali skupili się na zapisywaniu kolejnych zajęć na poszczególne dni. Dean spojrzał na Ciebie i uśmiechnął się z wdzięcznością.
-Dziękuję
-Nie ma za co – odpowiedziałaś również się uśmiechając.
W końcu mogliście wyjść ze szkoły. Ostatnich kilka godzin wolności przed tym co zacznie się na dobre od jutra.
Szłaś powoli grzebiąc w torebce w poszukiwaniach telefonu, tylko po to, żeby sprawdzić która godzina. Nagle usłyszałaś, ze ktoś woła Twoje imię. Zatrzymałaś się i obejrzałaś przez ramię. Uśmiechnęłaś się do doganiającego Cię Deana.
-Hej! Poczekaj! Może pójdziemy na jakieś lody czy coś? – Dawno nie usłyszałaś propozycji wyjścia gdziekolwiek od znajomych ze szkoły. Postanowiłaś się zgodzić. Szliście powoli. Całą drogę rozmawialiście. Zagadaliście się tak bardzo, że dopiero po dłuższej chwili dotarło do Was, ze ominęliście knajpkę do której zmierzaliście. Zawróciliście ze śmiechem. Minęło w sumie kilka godzin kiedy postanowiliście w końcu ruszyć do domu. Okazało się, że mieszkacie blisko siebie, więc Dean Cię odprowadził.
Tego wieczora zasnęłaś z uśmiechem na twarzy.
Z każdym dniem coraz lepiej rozumiałaś się z blondynem. Zaprzyjaźniliście się. Codziennie rano przychodził po Ciebie i razem ruszaliście do szkoły. Po szkole czasem się uczyliście, czasem gdzieś wychodziliście. W szkole coraz więcej osób zaczęło się z Tobą witać, przed klasą, na korytarzu. Uśmiechali się do Ciebie. Podchodzili żeby porozmawiać. Wciąż Cię to zadziwiało. Wiedziałaś, że to zasługa Deana. On był popularny, więc Ty, przebywając tak często w jego towarzystwie, również taka się stałaś. Zapraszano Cię na imprezy. Chłopcy próbowali z Tobą flirtować. Niektórzy Ci zazdrościli, wiedziałaś to, mimo że fałszywie słodko się uśmiechali. Czułaś, że tak naprawdę chcą Deana, nie Ciebie.

Tego dnia po powrocie do domu stanęłaś przed lustrem i spojrzałaś na swoje odbicie. Nie byłaś brzydka. W sumie byłaś całkiem ładna. Z zamyślenia wyrwał Cię dźwięk dzwonka do drzwi. Nie czekając aż otworzysz, do mieszkania wparował Dean. Uśmiechnął się szeroko.
-Chodź! Poznasz dziś moich braci! Idziesz ze mną na próbę zespołu!
-Ohh – ucieszyłaś się. Do tej pory miałaś okazję widzieć i słyszeć w akcji blondyna, jednak jeszcze nie słyszałaś ich razem. Na żywo. Bo już wtedy, pierwszego dnia szkoły sprawdziłaś w Google kim są „ROOM 94”. Otworzyłaś wtedy szeroko oczy, widząc, że to „trochę fanów mamy”  to ponad 30 tys. samych followersów na twitterze.
I chociaż dość często bywałaś u Deana, jakoś zawsze mijaliście się z resztą Lemonów.
Szybko się przebrałaś, rozczesałaś włosy, wciągnęłaś na stopy ulubione trampki, wzięłaś torebkę i razem ruszyliście na próbę. Chwilę później byliście na miejscu. Ledwo przekroczyliście drzwi wejściowe, stanęło przed Wami trzech chłopaków.
-A oto i moi bracia! – zawołał wesoło Dean – dwóch rodzonych i jeden „brother from another mother”.
Uśmiechnęłaś się nieśmiało i przywitałaś wyciągając do każdego dłoń.
Kit.
Sean.
Kieran.
Kieran… Bałagan na głowie. Sympatyczny uśmiech. Kiedy podałaś mu swoją dłoń, przeszedł przez Ciebie jakiś prąd. Zrobiłaś zdziwioną minę, zauważając, że mina Kiera jest podobna. Puściliście swoje dłonie dopiero po dłuższej chwili. Chyba nikt inny tego nie zauważył.
Próba była genialna! Chłopcy byli świetni! Czułaś się cudownie. Muzyka Cię poniosła. Byłaś szczęśliwa tu i teraz.
Coraz częściej spędzałaś czas nie tylko w towarzystwie Deana, lecz także Seana, Kita i Kierana. Nigdy przedtem nie czułaś się tak dobrze. Miałaś Przyjaciół. Deanowi mogłaś powiedzieć o wszystkim. Wiedziałaś, że zawsze możesz na niego liczyć. Podobnie zresztą jak na pozostałych. Dla Seana stałaś się kimś jak młodszą siostrą. Kit Cie uwielbiał – zdecydowanie z wzajemnością. A Kieran? Przez jakiś czas nie mogłaś zrozumieć swoich uczuć. Lubiłaś go. Ale tak.. inaczej niż resztę. Podobał Ci się. To była jedyna rzecz o której bałaś się porozmawiać z Deanem. Bałaś się, że to może zepsuć… wszystko.
Mijały kolejne dni. Czasem tak po prostu nagle się wyłączałaś, myślałaś wtedy o Kieranie. Byłaś przekonana, że dobrze to ukrywasz, że nikt się nie dowie.
Siedziałaś na ławce w parku razem z Deanem. Słońce przeświecało przez gałęzie drzew. Zapatrzyłaś się w niebo.
-Musicie porozmawiać – stwierdził nagle Dean przerywając ciszę. Gwałtownie obróciłaś twarz w jego stronę.
-C-co? O czym Ty mówisz?
-O Tobie. I o Kieranie.
-C-coo? S-skąd..?
-Skąd wiem? No proszę Cię, jestem Twoim Przyjacielem czy nie? Potrafię czytać z Ciebie jak z otwartej księgi.
-Ooh.. – westchnęłaś.
-Potrafię czytać też w podobny sposób ze swojego brata, wiesz?
-I co takiego wyczytałeś? – byłaś nieco zdenerwowana, przestraszona.
-Musicie porozmawiać. – Odpowiedział twardo Dean, przenosząc spojrzenie z Twojej twarzy gdzieś na znajdującą się w oddali parę. Po chwili spojrzał znów na Ciebie i uśmiechnął się. –Zaufaj mi.

Wielkimi krokami zbliżał się ważny dzień. Koncert zespołu ROOM 94. Wszyscy byliście bardzo podekscytowani. Udzielało Ci się również zdenerwowanie chłopaków. Jak się okazało, niepotrzebnie. Wszystko wyszło idealnie. Przyszło naprawdę wielu ludzi, a chłopcy dali z siebie wszystko. Byli świetni!
Po koncercie odbyło się after party. Siedzieliście razem przy stoliku. Rozmawialiście, wygłupialiście się. W końcu Kieran poprosił Cię do tańca. Zgodziłaś się z uśmiechem. Podałaś mu swoją dłoń. Wyszliście na parkiet w momencie kiedy kończyła się jedna piosenka i zacząć się miała kolejna. Usłyszałaś pierwsze dźwięki. Jeden z Twoich ukochanych utworów.  Kątem okaz zauważyłaś, że wszystkie pary, po szaleństwie na parkiecie, teraz przytulały się do siebie. Spojrzałaś na Kierana. Zanim piosenka na dobre się zaczęła, usłyszałaś donośny  głos oznajmiający, ze to dedykacja dla Ciebie. Od Kierana. Zdumiona dostrzegłaś najpierw szczerzącego się w Twoją stronę Deana. Mrugnął do Ciebie i uniósł kciuk do góry. Przeniosłaś spojrzenia na Kiera. Uśmiechał się nieśmiało. Wtuliłaś się w niego i zaczęliście tańczyć. Było idealnie. Nagle poczułaś dłoń chłopaka na swoim podbródku. Uniosłaś nieco głowę i spojrzeniem trafiłaś w jego wpatrujące się w Ciebie oczy. To było jakby nieme pytanie. Przysunęłaś się nieco bliżej, dając tym samym niewypowiedzianą odpowiedź. Chłopak nie czekał długo. Po chwili jego wargi delikatnie musnęły Twoje. Poczułaś się jak w niebie. Byłaś szczęśliwa. Szczęśliwa nie tylko tu i teraz. Wiedziałaś, że to szczęście będzie obok każdego następnego dnia. Szczęście w postaci Kierana. Szczęście w postaci Deana, Seana i Kita szczerzących się do Was szeroko kiedy podeszliście do stolika trzymając się za ręce.
Usiadłaś pomiędzy Deanem, a Kieranem. Nachyliłaś się do blondyna i wyszeptałaś mu do ucha
-Dziękuję, że zauważyłeś mnie, kiedy byłam niewidzialna.
To był zdecydowanie najcudowniejszy rok szkolny w Twoim życiu. 

------------------------------------------------------------------------------------------

Jeżeli czytacie, bardzo proszę o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu, żebym wiedziała, że mam tu dla kogo to publikować, że nie mam zostawiać tego samej sobie gdzieś tam zapisane na laptopie;) Także, proszę, komentujcie!
A jeżeli ktoś chciałby wiedzieć o kolejnych imaginach na bieżąco, zapraszam do zakładki "Powiadomienia" gdzieś tam u góry strony;)
Pozdrawiam, dziękuję każdemu, kto tu zagląda, czyta, komentuje, uwielbiam Was! xx

Ahh, jeszcze jedno! Myślę, że za jakiś czas podzielę się tu z Wami linkiem do opowiadania! Postanowiłam zacząć je pisać, muszę tylko tym razem najpierw porządnie stworzyć stronę, nagłówek itd. Także trochę cierpliwości i mam nadzieję, ze niedługo także tam będziecie zaglądać.