Dzień dobry bardzo! Co tam u Was?
Większości z Was szkoła się zaczyna, powoli się nam jesień zbliża.. Brr..
No nic, nieważne, zapraszam do przeczytania kolejnych moich wypocin! ;)
I jak zwykle, BAAARDZO! proszę! o komentarze! :) Bo serio nie wiem czy to co piszę chociaż trochę fajne jest. Tym razem miałam szczególny problem z samą końcówką, nie wiedziałam jak to zakończyć żeby było w miarę okey...
A gdyby ktoś chciał być powiadamiany o nowościach, zapraszam do zakładki o jakże zaskakującej nazwie "Powiadomienia" ;)
Enjoy!
----------------------------------------------------------------------------------------
Siedziałam przy dwuosobowym stoliku w
niewielkiej kawiarni w centrum. Spojrzałam na zegarek. Przyjaciółka spóźniała
się już 10 minut. Jak zwykle zresztą. Była to chyba jej największa wada.
Wiedziałam, że z pewnością jak tylko wejdzie zaleje mnie potokiem słów z
wyjaśnieniem tego dlaczego tym razem nie jest o czasie. Czekając rozglądałam
się po kafejce. Było to całkiem klimatyczne i przytulne miejsce. Nagle, jakbym
poczuła, że ktoś się we mnie wpatruje. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że
rzeczywiście, obserwuje mnie jakiś chłopak. Kiedy zauważył, że teraz ja również
mu się przyglądam, uśmiechnął się do mnie nieco łobuzersko. Patrzył mi przy tym
w oczy w taki sposób, że moją twarz oblał rumieniec i natychmiast spuściłam
wzrok na blat stolika przykryty kolorowym obrusem. To było do mnie niepodobne.
Po chwili podniosłam głowę i przyjrzałam się chłopakowi z większą uwagą. Jego
uśmiech pasował do fryzury. Nieco przydługie, potargane włosy. Wyglądał jakby
dopiero co wstał z łóżka, ale ja znałam ten typ. Taką fryzurę musiał układać
pewnie dłużej niż ja szykowałam się do wyjścia. W pewnym momencie podniósł się
leniwie z krzesła i patrząc mi w oczy zbliżał się w moim kierunku. Dokładnie w
tym samym czasie do kawiarni wpadła moja Przyjaciółka, zatrzymała się na ułamek
sekundy w drzwiach, rozejrzała po pomieszczeniu i zauważając mnie szeroko się
uśmiechnęła, szybko podeszła bliżej i opadła ciężko na krzesło. Tak jak
myślałam, zaraz zaczęła się tłumaczyć. Nie słuchałam jej. Rozejrzałam się w
poszukiwaniu chłopaka, który kierował się teraz do wyjścia i wciąż mnie
obserwował. Kiedy pochwyciłam jego wzrok, dał mi znać ruchem ręki, żebym na
chwilę wyszła za nim. Normalnie nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Tymczasem
mimowolnie zaczęłam podnosić się z krzesła. Dopiero po chwili dotarły do mnie
słowa, dobiegające gdzieś tuż obok mojego ucha.
-Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść – odparłam, nie spuszczając wzroku z drzwi.
Przeniosłam wzrok na kumpelę tylko na moment i w tym czasie chłopak zniknął z
pola mojego widzenia. Nie wyjaśniając nic więcej, zostawiłam oniemiałą
Przyjaciółkę, której usta były lekko rozchylone, jakby chciała coś powiedzieć,
a jednak nie potrafiła tego zrobić. Szczerze mówiąc, nie pamiętałam sytuacji,
kiedy zabrakłoby jej słów. Zawsze miała coś do powiedzenia. Zawsze.
Zachichotałam cichutko na ten widok i powoli wygramoliłam się od stolika, prawie
ściągając ze sobą niewielki obrusik. Coś pchało mnie do tego chłopaka. Coś
kazało mi wyjść za nim. Sama tego nie rozumiałam. Jednak pamiętam, że mama
zawsze powtarzała, żebym słuchała swojej intuicji. Pospiesznie przeszłam pomiędzy
stolikami, aż w końcu wyszłam na zalany słońcem chodnik. Zmrużyłam oczy. Kiedy
już przyzwyczaiłam się do tej jasności, rozejrzałam się. Już zaczynałam
wymyślać sobie w głowie, że pewnie źle odczytałam intencje chłopaka, że to nie miał
być żaden znak ani nic, a ja jak głupia wyszłam za nim i teraz stoję, gapię się
po ludziach i wypatruję nieznajomego z bałaganem na głowie. Miałam właśnie wrócić
do Przyjaciółki, kiedy zauważyłam go stojącego po drugiej stronie ulicy. Uśmiechał
się szeroko patrząc mi prosto w oczy. Odwzajemniłam uśmiech myśląc przy okazji,
że koleś musi być cholernie pewny siebie. Zastanawiałam się co teraz, kiedy
chłopak powoli wkroczył na jezdnię. Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku.
Stałam tam i uśmiechałam się jak głupia z każdym kolejnym krokiem przybliżającym
do mnie nieznajomego. Nagle usłyszałam pisk opon. Spojrzałam w bok i zobaczyłam
nadjeżdżającego z zakrętu czarnego mercedesa. Pierwsze o czym pomyślałam to to
jak można z tak wielką prędkością wchodzić w zakręt. Dopiero po chwili z
przerażeniem uświadomiłam sobie, ze samochód za żadne skarby nie zdąży się
zatrzymać. Trwało to ułamki sekundy. Gwałtownie spojrzałam na chłopaka wciąż
się uśmiechającego.
-Uważaj! – wykrzyknęłam
Wszystko zaczęło przypominać film, w którym nagle spowalniają obraz, dźwięk…
Uśmiech chłopaka zamarł na jego ustach kiedy w końcu obrócił się i zobaczył
nadjeżdżający samochód, dzielący od niego już tylko kilka metrów. Odruchowo
wyciągnął przed siebie ręce jakby chcąc jakimś cudem zatrzymać nimi samochód, a
może po prostu zamortyzować upadek. Mercedes uderzył w chłopaka, który odbił
się od maski samochodu i wyleciał co najmniej kilka metrów dalej.
Uderzył z
pełną siłą w asfalt.
Wokół niego jakaś czerwona plama zaczęła powiększać swoje
rozmiary.
Zakręciło mi się w głowie…
Obudziłam się zlana potem. Znowu. Kolejny sen z tym chłopakiem. Kolejny sen, w
którym chłopak ulega wypadkowi. Czasami budzę się dopiero po tym gdy okazuje
się, że ginie…
Każdy ten sen był bardzo realistyczny. Za każdym razem budziłam się przerażona.
Czasem po policzku spływała mi pojedyncza łza. Cała roztrzęsiona usiadłam
powoli na łóżku. Dlaczego? Skąd biorą mi się te sny? Kim jest ten chłopak? Co
to wszystko ma znaczyć. Jeden pojedynczy koszmar, okey. Ale to trwa już od
jakiegoś miesiąca. Początkowo co 3-4 dni, w ostatnim tygodniu podobne sny
miałam codziennie. Zazwyczaj dopiero co się poznawaliśmy. W przeróżnych okolicznościach.
Czasem jednak śniłam o tym, że bardzo dobrze się znamy. Jesteśmy sobie naprawdę
bliscy. Łączy nas jakaś niesamowita więź. Za każdym razem nasze szczęście,
radość zostają zniszczone, nasze uśmiechy zamieniają się w przerażenie. Najczęściej
w chłopaka uderza samochód…
Czytałam gdzieś kiedyś, że śnią nam się osoby, które już kiedyś gdzieś
widzieliśmy. Czy to możliwe, żebym go znała?
Przez resztę nocy nie potrafiłam już zmrużyć oczu. Leżałam i rozmyślałam. O
chłopaku którego tak dobrze znam ze snów. A którego tak naprawdę nie znam
wcale.
Przeleżałam jeszcze kilka godzin i w końcu postanowiłam podnieść się z łóżka.
Spojrzałam na stojący na lampce nocnej budzik. 5:48. Ostatnio coraz częściej
wstawałam o tak wczesnej godzinie. Po tych koszmarach nie potrafiłam już
zasnąć. Tak naprawdę bałam się zasypiać. Bałam się tej realistyczności. Bałam się
o tego chłopaka.
Ubrałam się w luźne spodnie i T-shirt. Na nogi wsunęłam adidasy. Postanowiłam
pobiegać po parku. Wzięłam ze sobą mp3 z nadzieją, że muzyka sprawi, że na
chwilę uwolnię się od złych myśli. Biegłam przed siebie. Mijałam kolejne ulice
aż w końcu znalazłam się na miejscu. Zwolniłam odrobinę, żeby cieszyć się
widokiem który mnie otaczał. Alejki, drzewa, ławeczki, o tej godzinie wyjątkowo
puste, nie okupowane przez matki z wózkami, przez młode, zakochane pary, czy
też staruszków odpoczywających chwilę, jak miało to miejsce w późniejszych
godzinach. Biegłam dalej kiedy zauważyłam, że jednak nie jestem tutaj tak
całkiem sama. Ktoś również postanowił pobiegać. I właśnie schylał się, żeby
zawiązać sznurówkę przy prawym sportowym bucie. Kiedy już to zrobił, podniósł
się powoli i przypadkiem obrócił się w moim kierunku. Zatrzymałam się
gwałtownie. Dopiero teraz zauważyłam tak dziwnie znajomy „bałagan na głowie”.
Chwilę później… zemdlałam.
-Hej! Obudź się! No już, wstawaj! – usłyszałam czyjś przestraszony głos.
Powoli docierało do mnie to co się właśnie wydarzyło. Spojrzałam w górę i ujrzałam
chłopaka ze snów. Czy raczej z koszmarów.
-Wszystko dobrze? Co się stało? Jesteś chora? – zasypywał mnie pytaniami.
-Nic mi nie jest. – Zaczęłam się podnosić. Zakręciło mi się jednak nieco w
głowie. Chłopak podał mi rękę, chociaż uważał, że nie powinnam tak od razu
wstawać. Zignorowałam jego słowa, za to z wdzięcznością przyjęłam pomocną dłoń.
Wstałam i oceniłam, że potrafię utrzymać się na własnych nogach bez jego
pomocy. Uznałam to za dobry znak. Powoli zaczęłam się od niego oddalać, idąc
tyłem, żeby móc na niego jeszcze spojrzeć i podziękować.
-Naprawdę dziękuję Ci za pomoc! Ale teraz muszę już iść – chłopak próbował
zaprotestować, lecz zbyłam go.
-Nie powinieneś się do mnie zbliżać! – Praktycznie wykrzyknęłam. – Przepraszam –
dodałam nieco ciszej wpatrując się w ziemię. – Przepraszam i dziękuję. – Odwróciłam
się w końcu i najszybciej jak potrafiłam oddaliłam się stamtąd.
Wiedziałam, że nie zachowałam się zbyt grzecznie. Jednak nie chciałam żeby moje
sny okazały się prorocze. A to znaczy, że lepiej, żeby ten chłopak nie
przebywał w moim towarzystwie.
Wróciłam do domu i postanowiłam nie wychylać tego dnia nawet czubka nosa zza
drzwi. Całkiem dobrze mi to wychodziło, do czasu aż pod wieczór mama poprosiła
mnie żebym wybrała się do sklepu. Próbowałam się wykręcić, mówiąc że źle się
czuję. (To akurat, świeże powietrze dobrze Ci zrobi!) Że muszę się przecież uczyć.
(Chwila odpoczynku należy się każdemu! [taaa, szkoda, że tylko wtedy kiedy coś
ode mnie chcecie]) W końcu zrezygnowana chwyciłam bluzę, wzięłam portfel i
poczłapałam na zakupy. Dotarłam na miejsce, bez większego problemu znalazłam
wszystko czego potrzebowałam, całkiem sprawnie załadowałam to do koszyka i
podeszłam do kasy. Właśnie wyciągałam pieniądze, kiedy zauważyłam chłopaka ze
snów plączącego się pomiędzy półkami.
-Cholera – zaklęłam cicho pod nosem. Miałam jednak nadzieję, że mnie nie
zauważy, w końcu już zaraz wyjdę z tego sklepu. Zdenerwowana czekałam aż kasjer
odda mi resztę i będę mogła stąd wyjść. Wyciągnęłam rękę po drobne, jednak dłonie
zaczęły mi się tak trząść, że zamiast wrzucić pieniądze do portfela, część z nich upadła na podłogę,
robiąc przy tym niewielkie zamieszanie i hałas.
-Pomóc Ci? – usłyszałam nad głową. Zacisnęłam powieki chcąc, żeby okazało się
to przesłyszeniem.
-Nie, nie, nie – wymruczałam pod nosem. – Tylko nie Ty.- W końcu podniosłam
nieco wzrok z zamiarem podziękowania za chęć pomocy. Chłopak przerwał mi zanim w
ogóle zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-Hej, to Ty zemdlałaś dziś w parku!
-Taaak, raz jeszcze dziękuję, że mi wtedy pomogłeś. – Liczyłam na to, że uda mi
się jak najszybciej wyjść w końcu ze sklepu, jednak chłopak nie dawał za
wygraną.
-Wszystko okey? Dobrze się już czujesz? Szczerze mówiąc, dość konkretnie mnie
przestraszyłaś!
Zaczęliśmy rozmawiać i kilka minut później, sama nie wiem jak to się stało, kroczyliśmy
obok siebie. Chłopak uparł się, żeby mnie odprowadzić. Dotarliśmy na miejsce.
Pogrzebałam w kieszeni w poszukiwaniu kluczy. Chodnik w tym miejscu był dość
wąski, a właśnie trzymając dumnie za uchwyt od wózka, młoda mama chciała nas
wyminąć. Ja wcisnęłam się we wnękę od drzwi, natomiast chłopak zrobił krok do
tyłu, co sprawiło, że znalazł się na jezdni. Dodatkowo pchnięty przez jakiegoś
przechodnia spieszącego z przeciwnej strony niż kobieta, znalazł się nieco
dalej od krawężnika.
Dokładnie jak w moich snach, wszystko działo się w szalonym tempie. Ułamek
sekundy. Samochód. Ułamek sekundy. Prędkość. Ułamek sekundy. Przerażenie.
Ułamek sekundy. Uderzenie…
Błagam nie! – wykrzyknęłam histerycznie wybiegając na jezdnię – Proszę,
proszę..! Ocknij się! To nie może być prawda! Błagam! – byłam coraz bardziej
spanikowana i przerażona. Szybko wyjęłam komórkę wybierając numer pogotowia.
Łamiącym się głosem, jąkając się, udało mi się powiedzieć wszystko co potrzeba.
Chwyciłam chłopaka za chłodną dłoń i przysunęłam do swojego serca. Z oczu
zaczęły płynąć mi łzy. Ktoś z boku coś mówił, jednak nic do mnie nie docierało.
Nachylałam się nad chłopakiem.
-Proszę Kieran… - wyszeptałam mu prawie do ucha. – Proszę…
Nie zwracałam uwagi na tłum jaki zebrał się dookoła. Klęczałam przy chłopaku i
modliłam się. Słyszałam, że z oddali zbliża się karetka, są już coraz bliżej.
Na szczęście!
Musiałam się nieco odsunąć żeby zrobić miejsce sanitariuszom. W tym momencie
poczułam, że coś ledwie wyczuwalnie zaciska się na mojej dłoni. Spojrzałam na
chłopaka, który z wciąż zamkniętymi powiekami wyszeptał z trudem:
-Skąd… wiesz… jak… mam… na imię…?
Sama się zdumiałam. Najprawdopodobniej w jednym ze snów musiał mi się przedstawić. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, tym razem jednak łzy mieszały się z radością, bo to że chłopak
odzyskał przytomność było zdecydowanie dobrym znakiem.
Awwwww *_* Super rodział, ale krótki :( :D
OdpowiedzUsuńAle nie przejmuj się, bo dla mnie wszystkie blogi są za krótkie ;D
o bożż *.*
OdpowiedzUsuńBoże, genialne *-* masz talent do pisania!
OdpowiedzUsuńcuudowneeee ej !
OdpowiedzUsuńjejku, naprawde cudowny blog! :)
OdpowiedzUsuńta historia jest zdecydowanie moją ulubioną, chociaz... Kit na koncercie tez cudowny *-*
masz talent, naprawde. umiesz dobrze pisac, wszystko prawidlowo :)
gratuluje i buziaksy, ollie :) x
@tajnypseudonim
Zapraszam do mnie http://girl-you-are-my-superstar.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń