piątek, 19 lipca 2013

02. Dean


-Dean! Dean, proszę! Poczekaj!
Z rozmyśleń wyrwały mnie jakieś krzyki. Rozejrzałam się po parku i ujrzałam kawałek przed sobą niską brunetką próbującą dogonić idącego bardzo szybkim krokiem chłopaka o blond włosach.
-Dean, przepraszam! Pozwól mi… - Chłopak zatrzymał się gwałtownie, tak, że dziewczyna omal na niego nie wpadła. Spojrzenie miał zabójcze, a zarazem pełne smutku i bólu.
-Pozwól mi co?! Wyjaśnić?! A co Ty byś chciała wyjaśniać?! Dziękuję za taki prezent z rana w moje urodziny! Nie chcę Cię więcej widzieć, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju! Wracaj do tego swojego mięśniaka! – blondyn energicznie ruszył dalej, w ogóle się za siebie nie oglądając. Było mi trochę głupio, że słyszałam tę kłótnię, no ale przecież znajdowaliśmy się w miejscu publicznym. Minęłam dziewczynę, która najwidoczniej postanowiła jednak odpuścić i powoli, wlokąc nogę za nogą ruszyła w przeciwnym kierunku. Zabawne, mówi się zawsze o solidarności jajników, tymczasem, po tym co usłyszałam, zrobiło mi się jakoś dziwnie szkoda chłopaka. Prezent w urodziny? Wracaj do mięśniaka? Zabrzmiało jak zdrada… Ugh, brzydziłam się oszustwem i zdradą! Spojrzałam przed siebie. Chłopak trochę zwolnił, widocznie zobaczył, że dziewczyna w końcu zawróciła. Nagle coś wypadło z jego kieszeni. Wydawał się tego w ogóle nie zauważyć i szedł dalej. Podbiegłam kawałek i podniosłam zgubę z ziemi. Wyprostowałam się trzymając w ręku telefon.
-Hej! Hej… -zawahałam się na chwilę - Dean!
-Mówiłem, że masz dać mi spokój! – chłopak wydarł się na mnie tak, że aż się trochę przestraszyłam, kiedy zobaczył jednak, że stoi przed nim ktoś zupełnie obcy, zrobiło mu się głupio i zaraz stał się łagodniejszy.
-Ooh.. Przepraszam... Myślałem… Przepraszam.
-Nie szkodzi. Po prostu – wyciągnęłam przed siebie rękę z komórką – chyba to zgubiłeś.
Chłopak pomacał się po kieszeniach i, co było dla mnie oczywiste, telefonu w nich nie znalazł.
-Ojej, rzeczywiście. Dzięki! – Wyciągnął rękę po zgubę przypadkowo dotykając opuszkami palców moją dłoń. Przeszył mnie jakiś dziwny prąd. - Jak miło, że na świecie są jeszcze uczciwi ludzie. – Usłyszawszy z jego ust to zdanie, wypowiedziane niemal szeptem, widząc smutek w jego oczach, mimo, że usta wygięte były w lekkim uśmiechu, wpadł mi do głowy pewien pomysł.
-Hej Dean… - zaczęłam nieśmiało.
-Tak? Ee, chwila, skąd znasz moje imię?  
Zmieszałam się lekko.
-Hmm.. usłyszałam.. no wiesz.. przed chwilą. Ciebie i..
-Oh.
-W każdym razie – uśmiechnęłam się szeroko, żeby odwrócić jego uwagę od tego co wydarzyło się kilka minut temu – chciałam zaprosić Cię na urodzinowe lody! Tu niedaleko jest taka fajna lodziarnia. Mówię Ci, pyszności!
 Dean spojrzał na mnie ze zdziwieniem i z powątpiewaniem, pewnie pomyślał, że jestem co najmniej dziwna, byłam jednak przygotowana na to, że nie od razu się zgodzi, w końcu byłam kompletnie mu obcą osobą, mimo tego postanowiłam nie dać za wygraną.
-No chodź! Urodzinowych prezentów się nie odmawia! 
-No nie wiem… - zrobiłam minę zbitego psiaka, po chwili usłyszałam jak blondyn mówi – no dobra, w sumie jakoś trzeba poprawić sobie humor. A powiem Ci w sekrecie, że uwielbiam lody! – chłopak uśmiechnął się i tym razem uśmiech dotarł również do jego oczu. – Poza tym, w sumie jestem Ci coś winien za ten telefon.
-Taak! - Wyszczerzyłam się w oznace zwycięstwa i podskoczyłam jak małe dziecko. – No to chodźmy!
Dean roześmiał się.
-Dziwna jesteś, wiesz?
-Przewróć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem – uśmiechnęłam się cytując kawałek jednej z ulubionych piosenek – nie idź ścieżką, własną depcz. *
-Taak, naprawdę jesteś dziwna – tym razem roześmialiśmy się oboje. Dean miał naprawdę uroczy uśmiech.
W końcu ruszyliśmy w kierunku lodziarni. Początkowo trochę się bałam, że będzie nieco niezręcznie, jednak na szczęście moje obawy się nie spełniły. Szliśmy rozmawiając o głupotach. Z każdą chwilą mój towarzysz wydawał się bardziej rozluźniony.
-Nie jesteś stąd, prawda? – zapytał mnie nagle Dean.
-Aż tak zły jest mój angielski? Rzeczywiście, mieszkam w Polsce, jestem tu tylko na wakacjach.
-Lubię Polskę! Byłem tam kilka razy. A Twój angielski jest naprawdę dobry! Chodziło mi raczej o akcent. Lubię polski akcent. – Dziwne, nie było to wcale jakimś szczególnym komplementem, a ja natychmiast lekko się zaczerwieniłam. W końcu dotarliśmy na miejsce.
-Ojej, jaki wybór! – przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na te wszystkie smaki, próbując się zdecydować co chcemy.
-To jak, firmowy rożek? 4 gałki lodów, śmietana, sos i posypka. Skoro to Twoje urodziny, zaszalejmy trochę! Później będziemy się martwić o bolące brzuchy – zaśmiałam się. Dean ochoczo przytaknął. Wskazaliśmy kolejno sprzedawcy wybrane smaki.
-Ehh, zawsze planuję spróbować jakiegoś nowego smaku i ostatecznie zawsze biorę to samo.
- Ja też! – wykrzyknął radośnie blondyn.
Mimo, że lody były moim pomysłem i to ja zaprosiłam chłopaka, ten nie pozwolił mi zapłacić. Odebraliśmy nasze smakołyki i postanowiliśmy zjeść je w jakimś fajniejszym miejscu. Niemal jednocześnie powiedzieliśmy:
-Znam takie fajne miejsce…
-Niedaleko jest świetne miejsce…
Zadziwiające jak dobrze się rozumieliśmy. Okazało się, że oboje mówimy o nieco ukrytej małej polance znajdującej się w pobliżu. Dotarcie tam nie zajęło nam dużo czasu. Usiedliśmy na leżącym na ziemi dużym pniaku. Przez chwilę jedliśmy w ciszy, którą nagle przerwał Dean.
-Wiesz.. Ta dziewczyna…
-Nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz. Naprawdę.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
-Chcę. Sam do końca nie wiem dlaczego. W sumie to nawet nie jestem pewien co tu z Tobą robię. Ale cieszę się, że tu jesteśmy. I chcę. Chcę Ci to opowiedzieć. Potrzebuję tego. To znaczy, jeśli Ty chcesz posłuchać– uśmiechnął się znów tym uśmiechem, który nie dochodził do jego brązowych oczu.  Kiwnęłam lekko głową, czując, że lepiej nie wypowiadać teraz żadnych słów na głos. Słuchałam. Słuchałam jak Dean mówił, że byli ze sobą ponad rok. Słuchałam jak opowiadał jak kiedyś wydawało mu się, że ją kocha. Słuchałam kiedy dodał, że od dłuższego czasu coś się psuło. Słuchałam o tym, jak docierało do niego, że to nie jest prawdziwa miłość. Słuchałam jak bał się, nie chciał skrzywdzić dziewczyny, aż w końcu dotarło do niego, że ona nigdy go nie kochała. Słuchałam coraz ciszej wypowiadanych słów. Słuchałam kiedy powiedział, że go zdradziła. Że mimo iż to od dawna nie było to, zabolało. Cholernie zabolało. W dodatku dowiedział się o tym w swoje urodziny. Od zawsze nienawidził oszustwa. A ona bardzo dobrze o tym wiedziała. Złość, smutek, ból, żal. Słuchałam o tych wszystkich uczuciach, które tak nagle z pełną siłą w niego uderzyły. W końcu Dean zamilkł. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Dean…
Ponownie podniósł lekko głowę i spojrzał na mnie, pełnym bólu wzrokiem. Nic więcej nie mówiąc, przytuliłam go. Mocno. Po chwili chłopak wtulił się we mnie jeszcze mocniej, jeśli to w ogóle możliwe. Słowa nie były tu potrzebne. Czułam, że ta odrobina czułości była mu w tym momencie tak cholernie potrzebna. Po dłuższej chwili Dean nieco się ode mnie odsunął.
-Dziękuję – Wyszeptał. Podniósł się z pniaka i złapał mnie za rękę. – Chodź! – Nie pytając o nic ruszyłam za nim. Szliśmy, a blondyn nie puszczał mojej ręki. W tej chwili poczułam się szczęśliwa. Dotarło do mnie, jak również mi brakowało takiej bliskości. Nie, nawet nie chodziło mi w tym momencie o miłość. Raczej rodzącą się przyjaźń. Ścisnęłam mocniej rękę chłopaka i uśmiechnęłam się do niego. Spędziliśmy razem najbliższych kilka godzin spacerując, rozmawiając, Dean zaprowadził mnie w kilka swoich ulubionych miejsc w Londynie. Powoli zachodziło słońce, kiedy przystanęliśmy z wzrokiem utkwionym w tafle jeziora. Nagle coś do mnie dotarło.
-Przecież ja Ci w sumie nie złożyłam w ogóle urodzinowych życzeń! Wszystkiego najlepszego! – rozłożyłam szeroko ręce i okręciłam się wokół własnej osi i chcąc, żeby cały świat albo co najmniej pół Londynu świętowało urodziny Deana, wykrzyknęłam na całe gardło – Wszystkiego najlepszego Dean!
Chłopak się roześmiał, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Dziwna jesteś, wiesz? – tym razem nie pozwolił mi odpowiedzieć na to stwierdzenie, zamykając mi usta słodkim pocałunkiem.





* http://www.youtube.com/watch?v=WderG_DxTvo

2 komentarze:

  1. O. Mój. Boże! Jakie to zajebiste <3 Kocham, kocham, kocham <3 No kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to fajne :") i piękna końcówka.
    Masz talent do pisania <3

    OdpowiedzUsuń