poniedziałek, 29 lipca 2013

03. Pamela

Po pierwsze, przepraszam tych, którzy czekali, że się nie doczekali niczego w zeszłym tygodniu, ale to były takie dni, że nie wiedziałam jak się nazywam. Tak, że nawet blog wciąż wygląda jak wygląda:P
Dziś w końcu nowy imagin, trochę dłuższy niż poprzednie;) Początkowo miał być teraz o Kieranie, jednak... no cóż, przeczytajcie;) Imagin specjalnie z dedykacją dla Pameli! xx
Poza tym, jeśli ktoś z Was chciałby otrzymywać powiadomienia o nowościach, zapraszam do zakładki "Powiadomienia".
I naprawdę miło mi będzie jeśli zostawicie po sobie jakieś komentarze! Będzie mnie to na pewno motywować do dalszego pisania!:)
Dzięki i miłego czytania!
xx

___________________________________________________________




Było już dobrze po pierwszej w nocy kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do hostelu. Byłam totalnie padnięta! Marzyłam tylko o tym, żeby walnąć się w końcu na tym średnio wygodnym, pozostawiającym wiele do życzenia łóżku i zasnąć. Zameldowałam się w tym (wyglądającym na całkiem przyjemne) miejscu już przed południem, więc przynajmniej nie miałam problemu z odnalezieniem drogi do pokoju, mimo, że wcześniej spędziłam w nim może z 5 minut rzucając torbę na łóżko i przebierając się.
Teraz nogi same mnie prowadziły. Oprócz dziwnie wypoczętej, oglądającej jakiś amerykański serial dziewczyny w recepcji, portierni, zwał jak zwał, nie było widać prawie żadnej żywej duszy. Prawie, bo człapiąc po schodach zakodowałam, że mniej więcej piętro niżej, ktoś również wspina się powoli do góry. Poza tym nic. Pusto, cicho i ciemno. No dobra, wcale nie było tak ciemno. Na schodach włączone było światło. Inaczej pewnie zabiłabym się jeszcze przed dotarciem do pierwszego piętra, a co dopiero na piąte. W końcu, lekko zziajana dotarłam do odpowiednich drzwi. Uhh, serio powinnam zacząć biegać czy coś, jak można się tak zmęczyć po przejściu zaledwie pięciu pięter? Zamknęłam za sobą drzwi, włączyłam światło i szybko rozejrzałam się po pokoju. Wprawdzie każde łóżko miało zasłonkę, mimo tego dostrzegłam, że wszyscy moi dzisiejsi współlokatorzy już śpią. Starałam się zachowywać jak najciszej i miałam nadzieję, że nikogo nie obudzi światło. No ale cóż, może się tak zdarzyć kiedy decydujesz się na łóżko w pokoju 8-osobowym z zupełnie obcymi ci ludźmi, gdzie każdy wraca o innej porze. Tak jest taniej. A najważniejsze żeby chociaż na kilka godzin zapaść w sen. Usiadłam ciężko na łóżku chcąc zdjąć buty i tak jak jestem walnąć się na nie (łóżko, nie buty) i zasnąć. Nie miałam już na nic siły. Coś jednak nagle kazało mi podnieść głowę. Ktoś otworzył drzwi od mojego (i siedmiu innych osób) tymczasowego pokoju. Eee? Prawie druga w nocy? Odrobinę się przestraszyłam. Do pokoju wszedł chłopak z torbą na plecach. Musiałam zresztą przyznać, że bardzo przystojny chłopak. (Mimo, że tym nagłym wtargnięciem lekko mnie zestresował i aż podskoczyłam na łóżku.) Tak na moje oko miał około 190 cm wzrostu, ubrany w dżinsy i biały t-shirt, dzięki któremu dało się zauważyć, że jest całkiem dobrze zbudowany. Ciemno blond włosy z grzywką niesfornie opadającą lekko na oczy. Takie włosy, które chętnie byś zmierzwiła, gdybyś tylko mogła. Ookey, calm down! Chłopak wyglądał na równie zdezorientowanego jak ja. W końcu po chwili wszedł jednak dalej i zamknął za sobą drzwi. Zbliżył się nieco do mnie i w końcu się odezwał.
-Eee, cześć.. To jest pokój numer dwa?
-Cześć. Eee, no tak…
-I Ty masz łóżko numer sześć?
-Noo.. tak – powtórzyłam czując się nieco głupio, jakbym nie miała większego zasobu słownictwa.
-Hmm, dziwne, bo ja też.
-Co?! – wyrwało mi się nieco głośniej  niż powinno, na szczęście chyba nikt się nie zbudził.  Obydwoje wyciągnęliśmy karteczki, jakie dostaliśmy na dole łącznie z kluczem. Rzeczywiście. Ręcznie wypisane widniało na obu: pokój nr 2, łóżko nr 6. No niee, proszę Was, to chyba jakiś żart?
-Ktoś tu się chyba dość konkretnie pomylił. I co teraz? – przystojniak wpatrywał się we mnie intensywnie swoimi brązowymi oczyma.
-Może zejdźmy na dół i spróbujmy to jakoś wyjaśnić? – próbowałam zachować trzeźwość umysłu, chociaż nie było to takie łatwe, głównie ze względu na to cholerne zmęczenie i, nie zaprzeczę, to jego świdrujące spojrzenie. Chłopak jęknął. Na moje pytające spojrzenie dodał tylko:
-5 pięter – również jęknęłam, jednak zwlokłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi. Blondyn podążył za mną. Już miał zamknąć drzwi, kiedy przypomniałam i sobie i jemu
-Klucze.
-Oh, no tak. Przepraszam. Jestem już po prostu cholernie zmęczony.
-To witaj w klubie –mruknęłam.
W ciszy powlekliśmy się powoli na dół. Dziewczyna wciąż wgapiała się w ekran laptopa.
-No! Czas przerwać oglądanie House’a. – zwrócił się do siebie lub do mnie mój towarzysz. W sumie ciężko stwierdzić, mimo tego dodałam coś od siebie.
-O, wiedziałam, że znam te głosy! Dr House, no jasne!
Podeszliśmy bliżej, robiąc niewielki hałas, żeby zwrócić na siebie uwagę.
-Dzień dobry wieczór – zaczął blondyn - Chyba mamy mały problem. Wygląda na to, że obydwojgu nam przydzielono to samo łóżko w tym samym pokoju. Pokój numer dwa. Ośmioosobowy. Siedem osób już smacznie śpi. My również chcielibyśmy się w końcu położyć, tymczasem kiedy wszedłem do pokoju, okazało się, że ta Pani – wskazał lekkim skinięciem głowy w moją stronę – również dostała to samo łóżko. – Dziewczyna spojrzała na nas, jakby nie rozumiała co się do niej mówi. Włączyłam się więc do rozmowy:
-Osiem łóżek, dziewięć osób. Ośmioosobowy pokój, dziewięć osób. Chyba coś nie tak? Drugim łóżkiem numer sześć jest może podłoga czy coś i zapomniano nas o tym poinformować? Ooh, przepraszam, przejście pomiędzy łóżkami jest tak wąskie, że nawet dziecko by się nie zmieściło.
-A..ależ oczywiście że nie – dziewczyna w końcu jakby się otrząsnęła i dotarło do niej to co właśnie powiedzieliśmy. Zarumieniła się – Przepraszam Państwa bardzo, rzeczywiście musiała zajść  jakaś pomyłka. Przepraszam.
-Super, ale my wolelibyśmy jednak dwa łóżka niż Pani przeprosiny – obydwoje spojrzeliśmy na nią znacząco.
-Tak, tak, oczywiście, już zaraz… - zaczęła coś nerwowo klikać w komputerze – zaraz patrzę… Cholera.. – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – wygląda na to, że wszystkie pokoje są całkowicie zajęte. Na..naprawdę n..nie wiem jak to się mogło sta..stać, bardzo Państwa przepraszam!
Chyba do obojga nas nie chciało to jakoś dotrzeć. No bo przepraszam, co mamy teraz zrobić? Wyjść o godzinie drugiej nad ranem i szukać innego noclegu? Chyba nie bardzo. Dziewczyna którą o to zapytaliśmy mocno już zirytowani, odpowiedziała:
-Ależ oczywiście że nie! – zastanowiła się nad czymś dość głęboko, po czym jej policzki kolejny raz stały się czerwone. Serio, co jest z tą kobietą?! – A nie mogliby Państwo – mówiła coraz ciszej – położyć się razem?
-COO?! – wykrzyknęliśmy oboje.
-Żartuje Pani?! – szczerze mówiąc, zamurowało mnie lekko. Chłopaka chyba też.
-Wiem, że to dość dziwna sytuacja, ale chyba nic innego nie jestem w stanie w tej chwili zrobić. – Mówiąc to patrzyła cały czas w blat biurka, cudem dało się ją usłyszeć. W końcu podniosła głowę i spojrzała na nas. Zaczęła mówić jakby bardziej profesjonalnie. – Oczywiście zapłaciliby Państwo tylko za jedną osobę i dodatkowo jako rekompensatę śniadanie dostaną Państwo gratis. – Widząc jej błagający wzrok nieco miękło mi serce. Ale, przepraszam, czy ona serio chce, żebym spała w jednym łóżku z obcym facetem?!
-Przecież te łóżka są JEDNOOSOBOWE – zauważył chłopak, wyjątkowo mocno podkreślając słowo „jednoosobowe”.
-Wiem.. – znów jakby zwątpiła we wszystko.
Blondyn skupił wzrok na mnie, a jego spojrzenie wyrażało niewypowiedziane pytanie. Serio, było już późno, chciałam spać. Kiwnęłam prawie niedostrzegalnie głową w górę i w dół. Odwrócił się ponownie do dziewczyny za biurkiem.
-Okey.
-Okey?
-Tak – dodałam tym razem ja.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, widać, że odetchnęła z ulgą.
-Dziękuję! I przepraszam, bardzo Państwa przepraszam
-Mhm.. – odwróciliśmy się w końcu i ruszyliśmy w kierunku schodów. Ugh, mogliby tu chociaż windę mieć!
-Niewiarygodne – mruknęłam jeszcze na odchodne kiedy dotarło do mnie na co się zgodziłam. Znów w ciszy wchodziliśmy na górę, każde pogrążone we własnych myślach. Szłam o jakieś dwa stopnie przed chłopakiem, kiedy nagle się zachwiałam. Na szczęście złapały mnie czyjeś silne ramiona. Mówiąc dokładniej, ramiona blondyna. Zaczerwieniłam się lekko i wydukałam słowa podziękowania. Chłopak się uśmiechnął. W końcu dotarliśmy do pokoju. Stanęliśmy przed łóżkiem wgapiając się w nie powątpiewająco. ONO BYŁO NAPRAWDĘ MAŁE! Spojrzeliśmy na siebie. Obydwoje nieco skrępowani. Taa, jasne, nieco!
-No to ten.. Wolisz spać od ściany czy od przejścia? – tym razem to blondyn się zaczerwienił.
-Obojętnie – odpowiedziałam cicho patrząc w podłogę. Nigdy do tej pory nie przeżyłam sytuacji, która by spowodowała, że byłabym tak niepewna siebie i spięta jak teraz!
-To jeśli Ci to obojętne, mogę spać od przejścia…? – chyba stwierdził, że skoro mnie o coś prosi, musi się wytłumaczyć, bo ciągnął dalej, podnosząc nieco głowę i patrząc na mnie z nieśmiałym uśmiechem -mam małą traumę z dzieciństwa… zaklinowałem się kiedyś między łóżkiem a ścianą… - zarumienił się jeszcze bardziej, a ja parsknęłam niekontrolowany śmiechem.
-Przepraszam! – dodałam szybko.
-Nie spoko, jest okey, w sumie to chyba rzeczywiście może wyglądać dość śmiesznie kiedy to sobie tak wyobrazić – wyszczerzył się w końcu. Po jego wyznaniu jakby opadło nieco napięcie, atmosfera odrobinę się rozluźniła. Przynajmniej na moment. Żadne z nas nie miało już na nic sił, więc położyliśmy się tak jak staliśmy w ciuchach, bez żadnego przebierania się. Pierwsza wgramoliłam się do łóżka, łapiąc się na tym, że patrzę jak wielka jest szczelina dzieląca je od ściany. Uśmiechnęłam się sama do siebie, wiedząc, że na szczęście chłopak tego nie widział. Po chwili, znów nieco niepewnie i niezdarnie blondyn dołączył do mnie. TO ŁÓŻKO BYŁO JESZCZE MNIEJSZE NIŻ MAŁE! Skrępowani w końcu ułożyliśmy się obok siebie.
-Przep..raszam – wyjąkał chłopak kiedy przypadkiem położył swoją nogę na moją.
-Nic nie szkodzi – odparłam, ciesząc się, że jest na tyle ciemno, że na pewno nie widzi tego, że moje policzki znów stały się różowe. Bo nie widział tego, prawda? W końcu obydwoje położyliśmy się na plecach, tak, żeby jak najmniej się dotykać, chociaż na tak małej powierzchni nie udało się tego całkowicie uniknąć, więc i tak leżeliśmy ramię przy ramieniu, noga przy nodze. Normalnie chyba nigdy nie zasnęłabym w takich warunkach. Przepraszam, co ja mówię, normalnie nie dopuściłabym do takiej sytuacji. Serio, w życiu nie przeżyłam czegoś podobnego! Teraz byłam już jednak tak wyczerpana, że przestałam zwracać większą uwagę na to co się dzieje. Oczy strasznie mi się kleiły, powieki ciążyły. Usłyszałam jeszcze tylko cicho wypowiedziane słowa:
-Tak w ogóle, jestem Dean
-Cześć Dean – wymamrotałam, po czym zasnęłam.

Śniło mi się, że śpię wtulona w przystojnego blondyna. Zabawne jak realistyczny był ten sen. Nagle jakiś hałas sprawił, że się obudziłam, otwarłam zaspane oczy i zdezorientowana nie wiedziałam co się dzieje. Powoli przesunęłam wzrokiem w każdą możliwą stronę i dotarło do mnie, że NAPRAWDĘ śpię WTULONA w blondyna. Poczułam, że nasze nogi są splecione, głowę miałam opartą na jego klatce piersiowej, podczas gdy jego podbródek opierał się o czubek mojej głowy. Poza tym, byliśmy OBJĘCI! Byłam tym tak zaskoczona, że w ogóle się nie ruszyłam. Poza tym, mimo wszystko nie chciałam obudzić Deana. Tak, pamiętałam jego imię, chociaż jeżeli dobrze kojarzę, sama nie zdążyłam się już przedstawić, bo po prostu zasnęłam. Raz jeszcze, na tyle na ile mogłam nie wykonując gwałtowniejszych ruchów, spojrzałam odrobinę w górę i napotkałam wzrok chłopaka. Nie spał. Oczy miał szeroko otwarte. Może jego również obudził ten sam hałas, myślał jednak że ja nadal śpię i nie chciał mnie zbudzić? Kiedy dotarło do każdego z nas, że drugie już nie śpi, z niemałym zażenowaniem odsunęliśmy się od siebie.
-Przepraszam – powiedzieliśmy dokładnie w tym samym momencie rumieniąc się. Po chwili konsternacji roześmialiśmy się jednak obydwoje. W końcu cała ta sytuacja nie była naszą winą, a to, że spaliśmy wtuleni w siebie.. Przecież nic takiego się nie stało, prawda? Wygramoliliśmy się w końcu z łóżka . Hałas który nas obudził musiał dochodzić z zewnątrz. Okno w pokoju było szeroko otwarte. Postanowiliśmy odświeżyć się nieco, przebrać i zejść na śniadanie. Skoro miała być to nasza rekompensata, dlaczego mielibyśmy nie skorzystać? Wzięliśmy wszystkie nasze rzeczy i ruszyliśmy po schodach.
-Tylko uważaj żebyś nie spadła.
-Heej! Byłam zmęczona, miałam prawo się potknąć – broniłam się, na co chłopak się uśmiechnął – no i.. raz jeszcze dziękuję, że mi pomogłeś Dean. – Blondyn zrobił nieco zdziwioną minę. Może sam nie pamiętał, że w nocy mi się przedstawił albo nie wierzył że to zapamiętałam – I przepraszam, że do tej pory nie wiesz jak ja mam na imię, ale zasnęłam zanim zdążyłam coś więcej dodać. Pamela. – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Uścisnął ją, a mnie przeszył jakiś dziwny prąd.

-Zdecydowanie lepiej schodzić te pięć pięter w dół niż wchodzić na górę! – zaśmiał się Dean kiedy w końcu dotarliśmy do małej restauracyjki należącej do hostelu.
-Jeszcze kilka takich rundek i wbiegalibyśmy po tych schodach! – mieliśmy wyjątkowo dobre humory po całej tej niecodziennej sytuacji. W końcu dostaliśmy nasze śniadanie. Muszę przyznać, że było naprawdę całkiem smaczne. No i pyszny świeży sok pomarańczowy, mmm! Przez cały czas trwania naszego śniadania rozmawialiśmy ze sobą. Kiedy skończyliśmy jeść, ruszyliśmy razem w stronę wyjścia. Na zewnątrz zatrzymaliśmy się na chwilę. Kolejny raz sytuacja stała się trochę niezręczna, sami nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić. Jak się pożegnać.
-No to ten.. Ja idę tam – wskazałam ręką kierunek.
-Ohh.. Ja w przeciwną stronę..
-No to.. cześć..
-Taak.. Cześć.
Uścisnęliśmy sobie ręce i po kilku sekundach wahaniach ruszyliśmy każde w swoją stronę.
-Kretynka, kretynka, kretynka! –uderzyłam się ręką w czoło zła na siebie. Cześć? Na razie? Żegnaj? Super, więcej się nie zobaczymy, bo znam tylko jego imię. Mimo tego, nie zawróciłam, nie pobiegłam za nim. No bo przecież. Gdyby chciał, sam by poprosił o jakiś numer czy coś?


Dean*
-Kretyn, kretyn, kretyn! –Powiedziałem sam do siebie waląc się ręką w głowę.


Kilka godzin później, kiedy załatwiłam już wszystko co chciałam, siedziałam w busie gotowa do drogi powrotnej do domu. Byłam mocno skupiona na próbie rozplątania słuchawek od mp3, co jak zwykle zajmowało mi dużo czasu, kiedy usłyszałam czyjś głos.
-Przepraszam czy to miejsce jest wolne?
-Tak, tak – wymamrotałam wciąż zajęta słuchawkami. Dopiero po chwili, kiedy w końcu się udało i były rozplątane, podniosłam głowę i spojrzałam prosto w magnetyzujące brązowe oczy. Ze zdziwienia chyba aż rozchyliłam usta.
-Dean…
-Pamela.. – wyglądało na to, że chłopak był równie zdziwiony jak ja. W końcu się otrząsnął i zajął miejsce obok mnie. Uśmiechnął się. – Wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani. – odwzajemniłam uśmiech i poczułam jak w brzuchu latają mi motyle. Mnóstwo małych, kolorowych motylków.
Teraz czekało nas co najmniej 5 godzin wspólnej podróży w drodze do domu.

---------------------------------------------------------------------------

blondyn ;) [klik]


9 komentarzy:

  1. Strasznie fajny blog :) Fajny pomysł, żeby pisać takie krótkie opowiadania, imaginy (?). Nie wiem, jak to nazwać. Ale jest świetne :)
    Jeżeli lubisz czytać fan fiction o One Direction i również o ROOM 94, to zapraszam do siebie: crazy-life-with-one-d.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny imagin z pewnością jakoś w tym tygodniu :)

      Usuń
  3. ić stont i oddaj mi talent :3 Zaaajeeebiiisteee :3 a ja zapraszam do siebie +wypromuję Cię <3 a Ty rura! do mnie: http://chasing-the-summer-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulację! Zostałaś nominowana do Libster Awards!
    Więcej informacji znajdziesz na:
    http://crazy-life-with-one-d.blogspot.com/p/libster-awards_7.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Ciebie :D

    http://room949494.blogspot.com/2013/08/libeter-awards-d.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg, ty jesteś świetna. Super piszesz i masz takie ciekawe pomysły na te imaginy. Uwielbiam, gdy piszesz o Dean'ie :") życzę weny!

    OdpowiedzUsuń