czwartek, 29 sierpnia 2013

Megan cz.2.

Chciałam dać Wam trochę więcej czasu na ewentualne komentarze, stąd druga część nie pojawiła się jednak tak od razu, chociaż widzę, że tych komentarzy i tak jest ledwo co.. No trudno.. Dodaję drugą część i mam nadzieję, ze tym razem bardziej mnie zmotywujecie do pisania. No chyba, że tak bardzo nie będzie się Wam podobało:P
Enjoy! 


-----------------------------------------------------------------------------------------


-Przepraszam… - wybąkałam odsuwając się odrobinę.
-A Ty nadal wiecznie z głową w chmurach? – usłyszałam w odpowiedzi pytanie wypowiedziane nieco rozbawionym tonem. Ten głos.. Męski głos.. Wydawał mi się znajomy. Znów musiałam zadrzeć nieco głowę, gdyż mój wzrok znajdował się mniej więcej na wysokości podbródka chłopaka. Natrafiłam spojrzeniem na oczy utkwione we mnie. Znałam te oczy. Znałam tę twarz. Mimo, że minęło tyle lat. A twarz stała się bardziej męska niż chłopięca. Przez chwilę nie czułam deszczu. Zniknęło wszystko dookoła. Zostałam tylko ja i…
-Kit… - wyszeptałam. – I w tym momencie nad nami rozległ się grzmot, tak głośmy, że zacisnęłam mocno powieki i zatkałam palcami uszy. Moje serce biło coraz mocniej.
-I nadaj boisz się burzy..! – chłopak próbował przekrzyczeć hałas. – Chodź! Do mnie jest bliżej! – dodał jeszcze, złapał mnie za rękę i nie zastanawiając się ani chwili ruszyliśmy biegiem przed siebie. Przez tę chwilę zdążyły się zebrać dość duże kałuże, chcąc dotrzeć jak najszybciej na miejsce, nie bawiliśmy się w ich omijanie, co chwilę wdeptywaliśmy  więc w nie, przemaczając buty i rozpryskując wodę dookoła. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się. Kit puścił moją dłoń, żeby pogrzebać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy. W końcu, całkowicie już przemoczeni weszliśmy do środka.
-Babciu! – zawołał chłopak krocząc przed siebie i zostawiając mokre slady, podczas gdy ja stałam wciąż w pobliżu drzwi. Nigdy tu jeszcze nie byłam. Zawsze spotykaliśmy się na dworze i tam też się bawiliśmy. Kit, zorientowawszy się, że nie idę za nim, zawrócił, złapał mnie ponownie za rękę i pociągnął za sobą.
-No chodź! – uśmiechnął się.
Weszliśmy do kuchni, gdzie przy stole siedziała starsza pani i nieco nerwowo wyglądała przez okno. Nagle odwróciła się w naszą stronę i widząc nas, stojących jak dwie zmokłe kury, z których woda skapuje na podłogę, z wyrazem ulgi na twarzy, podniosła się z krzesła.
-Kit..! – po chwili przeniosła wzrok również na mnie – Dzieci..! Jesteście calusieńcy mokrzy!
-Babciu, to Megan. - Kit przedstawił mnie, a starsza Pani najpierw jakby nieco się zdumiała, po czym uśmiechnęła się szeroko i nie zważając na to, że jestem totalnie mokra, przytuliła mnie do siebie.
-Megan! Tak się cieszę!
Poczułam się nieco dziwnie. Jakbym o czymś nie wiedziała. O czym z pewnością wiedziały pozostałe znajdujące się w kuchni osoby. I chyba nawet kot, który zaczął miauczeć i ocierać się o moje nogi. W końcu uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Mnie również miło Panią poznać.
-Kit, nie stójcie tak, idźcie się wysuszyć! A ja w tym czasie zaparzę Wam pysznej ciepłej herbatki i przygotuję coś do jedzenia.
-Powinnam najpierw zadzwonić do mamy – odpowiedziałam z wahaniem i wyjęłam z kieszeni telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na niewielki ekranik. – O kurczę, 9 nieodebranych połączeń!
-Twoi rodzice na pewno się martwią, dzwoń!
Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę i już po chwili usłyszałam zdenerwowany głos mamy.
-Megan! Martwiliśmy się! Gdzie jesteś?!
-Przepraszam mamo! Byłam jeszcze nad jeziorem kiedy zaczęło lać i spotkałam Kita, i pobiegliśmy do niego, tzn. do jego babci, bo jest bliżej i… - wyrzucałam z siebie nieco nieskładnie.
-Kita…? – usłyszałam w słuchawce.
-Tak mamo, pamiętasz Kita? – zawahałam się.
-Oczywiście, że pamiętam! Czy możesz… - w tej właśnie chwili rozległ się kolejny tak potężny, zagłuszający wszystko grzmot, że mimo iż byłam już bezpieczna w pomieszczeniu, wzdrygnęłam się i przymknęłam powieki.
-Możesz powtórzyć, nic nie słyszałam?! – wykrzyknęłam do słuchawki, bo chwilowo nie słyszałam sama siebie.
-Czy możesz dać mi do telefonu babcię Kita? – spojrzałam na starszą Panią i odsuwając nieco telefon od ust powiedziałam, że mama chce z nią porozmawiać. Po chwili Babcia wyciągnęła dłoń po komórkę.
-Oczywiście! A Wy biegiem się wysuszyć!
Posłusznie przekazałam telefon i  już po chwili podążałam za Kitem, który poprowadził mnie przez korytarz i skierował się w stronę jakiegoś pokoju. Przekroczyłam próg, rozejrzałam się i już wiedziałam, że to jego pokój. Chociaż nie mieszkał tu na co dzień, miał swój własny kąt. Łóżko, biurko, na którym stał laptop, szafki, półki z książkami, na ścianie wielki plakat, chyba z jakiegoś filmu, jednak nie rozpoznałam jakiego.
-Zaraz dam Ci jakiś ręcznik i koszulkę na przebranie – odezwał się Kit grzebiąc w jednej z szafek. W końcu znalazł to czego szukał. – Tu obok jest łazienka – wskazał ręką na prawo. – Łap! – w ostatniej chwili złapałam to co mi rzucił. Biały ręcznik i jakiś T-shirt. Podreptałam powoli do łazienki, odwracając się jeszcze na chwilę i trafiając wzrokiem na Kita, a raczej jego tors, w momencie, kiedy chłopak jednym ruchem ściągnął przylegającą do jego ciała, mokrą koszulkę. O mamusiu… Zaczerwieniłam się i szybko pomknęłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Z niemałą trudnością odkleiłam od siebie i zdjęłam mokre ciuchy (o dziwo bielizna była praktycznie sucha!), po czym delikatnie wytarłam ciało oraz włosy ręcznikiem i założyłam na siebie koszulkę Kita. Na szczęście była na tyle duża, że ze spokojem zakrywała mój tyłek. Przejrzałam się w lustrze. Szybko przeczesałam palcami poskręcane włosy i wyszłam z łazienki. Praktycznie znów weszłabym w Kita, w porę jednak zauważyłam go stojącego przed drzwiami i zatrzymałam się gwałtownie.
-Kit! Chcesz, żebym dostała zawału?
-Przepraszam – zreflektował się – chciałem tylko powiedzieć, że babcia wołała już na ciepłą herbatę i jakieś jedzonko.
Weszliśmy do kuchni. Mój telefon leżał na stole obok talerza z makaronem i szklanką gorącej herbaty obok.
-Twoja mama prosiła, żebyś została tu dziś na noc. W taką burzę nie będziecie wracać do domu, nie puszczę Cię też w tej chwili do cioci, nie ma mowy!
-Oh.. – spojrzałam niepewnie najpierw na nią, po chwili na Kita – ja… ja nie chciałabym przeszkadzać.
-No coś Ty! – Kit uśmiechnął się wesoło – nie będziesz przeszkadzać! – przeniósł wzrok na babcię. – Prawda?
-Święta prawda! – starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Dziękuję!
Usiedliśmy przy stole. W tym momencie ciepła herbata była najpyszniejszym napojem świata! Nawinęłam na widelec makaron i wzięłam go do ust.
-Mmm, tego mi było trzeba! Pyszności! – Babcia, która poprosiła, żebym nazywała ją Babcią była bardzo zadowolona. Jedliśmy i rozmawialiśmy. Krople deszczu wciąż bębniły o szyby i ścigały się, która szybciej spłynie na sam dół.  
Wspominaliśmy stare czasy i zaśmiewaliśmy się z różnych historii jakie się nam wtedy przydarzyły.
-Albo jak musiałeś jeść trawę ze studni! – wszyscy mieliśmy już łzy w oczach ze śmiechu – o czym Ty wtedy myślałeś? Hahaha.
Kit jakby na krótko trwającą chwilę spoważniał, zamyślił się i zaczerwienił. Prawie niedostrzegalnie wymienił spojrzenia z Babcią.
-Ojejuuu, to już nie można sobie w niebo popatrzeć? – przewrócił oczami, po czym widząc moją minę ponownie się roześmiał i dodał – wdech, wydech! Megan, bo nam tu zaraz zejdziesz ze śmiechu!
Próbowałam się nieco uspokoić. Zajęło mi to dłuższą chwilę, w końcu jednak byłam w stanie łapać powietrze.
Zrobiło się późno i Babcia postanowiła iść się położyć.
-Kit, możesz zanieść mi do pokoju szklankę wody?
-Jasne babciu! – chłopak zapełnił naczynie i wyszedł z kuchni. Babcia podeszła do mnie, pocałowała mnie w czoło i przytuliła, po czym wyszeptała mi do ucha
-Nie bój się tego, powiedz mu. – Spojrzałam na nią pytająco. Przewróciła oczami, co wydawało się zabawne u starszej już kobiety z siwymi włosami i dziesiątkami zmarszczek. – Przecież widzę jak na siebie patrzycie. Jeśli on jest na tyle głupi, że boi się z Tobą porozmawiać, Ty to zrób. Nawet nie wiesz jak mu ciebie brakowało przez te wszystkie lata kiedy tu nie przyjeżdżaliście. Wtedy jako dzieciak, przy studni… - Babcia zawiesiła głos, ponieważ do pomieszczenia wszedł Kit. Podniosła na niego wzrok.
-No to dzieci, nie siedźcie zbyt długo. Ja jestem już strasznie zmęczone. Dobranoc. – jakby na spotęgowanie tych słów ziewnęła i powoli skierowała się do swojego pokoju pozostawiając mnie z niedokończoną rozmową, z gonitwą myśli, niepewnością.
Przez chwilę staliśmy tak naprzeciwko siebie, nieco teraz skrępowani, patrząc na siebie i nic nie mówiąc. Milczenie przerwał Kit.
-Przestało w końcu padać…
-Taak, zauważyłam.
-Może… może pójdziemy na chwilę nad jezioro?
-Teraz? Jest prawie północ…
-Wiem – chłopak się uśmiechnął – nikt przynajmniej nie będzie nam… nie będzie robił hałasu. No choodź! – złapał mnie za rękę i pociągnął lekko do siebie. Spojrzałam na ten jego piękny, zaraźliwy uśmiech.
-Okey! Chodźmy! Ale najpierw musze się ubrać! Może moje spodnie będą już suche.
Kit zmierzył mnie od góry do dołu i od dołu do góry.
-Jak dla mnie teraz jest idealnie! – zarumieniłam się i walnęłam go lekko w ramię.
-Głupek!
Głupek wyszczerzył się do mnie mówiąc:
-Sprawdź czy spodnie są suche, w razie czego poszukamy Ci coś mojego. Ja wezmę nam jakieś bluzy.
Przez chwilę zastanawiałam się czy nie skorzystać z możliwości pożyczenia spodni od Kita, moje własne jednak okazały się praktycznie suche i po chwili wahania wciągnęłam je na tyłek. Wciąż miałam jednak na sobie jego koszulkę
Niecałe 5 minut później kierowaliśmy się już w stronę jeziora. Było tak ciepło, że bluzy nie były nam potrzebne. Księżyc oświetlał niebo, po burzy i deszczu nie było prawie śladu, gdzieniegdzie widniały tylko niewielkie chmury. A na ziemi oczywiście całkiem nie niewielkie kałuże. Szliśmy niespiesznie omijając i przeskakując mokre przeszkody.
Dotarliśmy nad jezioro.
-Jak tu… cicho. I spokojnie  – Spojrzałam na Kita – i wspaniale!
-Ty jesteś wspaniała – powiedział to tak cicho, że myślałam, że coś źle usłyszałam. Zdradzał go jednak jego nieśmiały uśmiech i niepewne spojrzenie. Ze zdumienia rozchyliłam nieco usta, nie wiedziałam jednak co odpowiedzieć. Kit złapał mnie za ręce.
-Brakowało mi Ciebie Megan. – puścił na moment jedną z moich dłoni i zasłonił swoje oczy ręką, przetarł twarz. Wpatrywałam się w niego bez słowa. Po chwili znów poczułam ciepły dotyk jego dłoni, a on mówił dalej.
-To takie dziwne. Przecież minęło tyle lat, byliśmy dziećmi! Byłaś kuzynką mojego najlepszego Przyjaciela. Tymczasem przez te wszystkie lata, kiedy nie przyjeżdżaliście… Tęskniłem Meg. – spojrzał mi głęboko w oczy, a ja wciąż słuchałam uważnie. – Chodziłem nad jezioro i tak bardzo chciałem, żebyś była obok. Patrzyłem na te wszystkie dzieciaki bawiące się na placu zabaw obok jeziora i na mojej twarzy momentalnie gościł smutek. Widziałem tam Ciebie, nas. Ale Ciebie nie było. Kolejny rok. I kolejny. Tak naprawdę długi czas nawet nie zdawałem sobie sprawy co właściwie czuję. Byliśmy dziećmi…  - powtórzył, po czym utkwił wzrok w swoich nieco znoszonych już trampkach. – Dopiero całkiem niedawno… To Babcia pomogła mi zrozumieć. I to ona zrobiła wszystko, żeby dowiedzieć się jeśli tu przyjedziesz. Opowiedziałem jej wszystko. Łącznie z tym, że wtedy przy studni… To było trochę dziwne… Po prostu, te odlatujące ptaki… I.. i wiedziałem, że niedługo wracacie do domu.. i.. nie wiem, miałem jakieś takie przeczucie… A potem.. Kolejne wakacje i Ciebie nie było. I… ten dzieciak.. Mijały lata i ja.. Brakowało mi Ciebie Megan. Całe czas. Tęskniłem. – Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się tak blisko siebie, dzieliły nas centymetry. Kit delikatnie dotknął mojej twarzy. – Kocham Cię Meg… - przymknęłam oczy i poczułam jak po moim policzku spływa łza. Jedna łza. Kit to zauważył i chyba się przestraszył.
-Przepraszam Meg, przepraszam! Nie powinienem nic mówić, powinienem się zamknąć, kretyn ze mnie! Przepraszam, proszę nie płacz…
-Kit…? – szepnęłam
-Tak?
-Czy możesz przymknąć się teraz? – zapytałam z uśmiechem zbliżając się do niego jeszcze bardziej.
-Co..? – nic nie rozumiał. Przysunęłam się więc jeszcze bliżej. Nasze czoła się stykały. –Oh…  - w końcu zrozumiał i delikatnie musnął moje usta swoimi. Po chwili pocałunek stał się bardziej czuły, namiętny. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Kitowi co ja czułam przez cały ten czas. Nie musiałam jednak robić tego teraz. Będzie ku temu jeszcze wiele okazji. Już go nie zostawię… Kocham go, chociaż niełatwo było mi to zrozumieć.
-Nie zostawiaj mnie więcej Meg…
-Nigdy.
Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku.


------------------------------------------------------------------------------------

Chyba wyszło dość.. przesłodzenie...:P Mam nadzieję, że mimo wszystko komuś się spodoba.



Już jakiś czas zastanawiam się nad pisaniem opowiadania. Prolog mam praktycznie gotowy. Z imaginami jednak jest ten plus, że zaczynam i kończę. Możecie przeczytać jeden nie wracając do poprzednich, bo się nie łączą, macie osobną historię. W opowiadaniu kolejne rozdziały.. Wiem, że czasem trafiając na bloga, gdzie już ileś tam rozdziałów jest, nie chce się tego czytać. A z drugiej strony, jak już się czyta, czeka się na kolejne rozdziały, najlepiej jak najszybciej. Tymczasem z moim czasem na pisanie ostatnio różnie bywa. Mam dość dużo na głowie. W związku z tym nie wiem czy zaczynać to opowiadanie czy jednak darować je sobie... Może Wy pomożecie mi podjąć decyzję? :)

I naprawdę, naprawdę liczę na Wasze komentarze! <3 

xxx
 

4 komentarze:

  1. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części, ale ostatnio mam problemy z dodawaniem komentarzy ...
    Ten imagin nie jest przesłodzony, jest skzmdjwhaodn, świetny. Też bym tak chciała xD
    Co do opowiadania, to myślę, że jeżeli czujesz się na siłach, to powinnaś spróbować. Ja teraz też mam mało czasu na pisanie kolejnych rozdziałów. Ale myślę, że nikt nie jest obrażony xD

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny imagin , pisz to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne *.* Jak znajdziesz czas to pisz opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne i nastepne dawaj ! : D

    OdpowiedzUsuń