Chciałam dać Wam trochę więcej czasu na ewentualne komentarze, stąd druga część nie pojawiła się jednak tak od razu, chociaż widzę, że tych komentarzy i tak jest ledwo co.. No trudno.. Dodaję drugą część i mam nadzieję, ze tym razem bardziej mnie zmotywujecie do pisania. No chyba, że tak bardzo nie będzie się Wam podobało:P
Enjoy!
-----------------------------------------------------------------------------------------
-Przepraszam…
- wybąkałam odsuwając się odrobinę.
-A Ty nadal wiecznie z głową w chmurach? – usłyszałam w odpowiedzi pytanie
wypowiedziane nieco rozbawionym tonem. Ten głos.. Męski głos.. Wydawał mi się
znajomy. Znów musiałam zadrzeć nieco głowę, gdyż mój wzrok znajdował się mniej
więcej na wysokości podbródka chłopaka. Natrafiłam spojrzeniem na oczy utkwione
we mnie. Znałam te oczy. Znałam tę twarz. Mimo, że minęło tyle lat. A twarz
stała się bardziej męska niż chłopięca. Przez chwilę nie czułam deszczu.
Zniknęło wszystko dookoła. Zostałam tylko ja i…
-Kit… - wyszeptałam. – I w tym momencie nad nami rozległ się grzmot, tak
głośmy, że zacisnęłam mocno powieki i zatkałam palcami uszy. Moje serce biło coraz
mocniej.
-I nadaj boisz się burzy..! – chłopak próbował przekrzyczeć hałas. – Chodź! Do
mnie jest bliżej! – dodał jeszcze, złapał mnie za rękę i nie zastanawiając się
ani chwili ruszyliśmy biegiem przed siebie. Przez tę chwilę zdążyły się zebrać
dość duże kałuże, chcąc dotrzeć jak najszybciej na miejsce, nie bawiliśmy się w
ich omijanie, co chwilę wdeptywaliśmy więc w nie, przemaczając buty i rozpryskując
wodę dookoła. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się. Kit puścił moją dłoń, żeby
pogrzebać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy. W końcu, całkowicie już
przemoczeni weszliśmy do środka.
-Babciu! – zawołał chłopak krocząc przed siebie i zostawiając mokre slady,
podczas gdy ja stałam wciąż w pobliżu drzwi. Nigdy tu jeszcze nie byłam. Zawsze
spotykaliśmy się na dworze i tam też się bawiliśmy. Kit, zorientowawszy się, że
nie idę za nim, zawrócił, złapał mnie ponownie za rękę i pociągnął za sobą.
-No chodź! – uśmiechnął się.
Weszliśmy do kuchni, gdzie przy stole siedziała starsza pani i nieco nerwowo
wyglądała przez okno. Nagle odwróciła się w naszą stronę i widząc nas,
stojących jak dwie zmokłe kury, z których woda skapuje na podłogę, z wyrazem
ulgi na twarzy, podniosła się z krzesła.
-Kit..! – po chwili przeniosła wzrok również na mnie – Dzieci..! Jesteście
calusieńcy mokrzy!
-Babciu, to Megan. - Kit przedstawił mnie, a starsza Pani najpierw jakby nieco
się zdumiała, po czym uśmiechnęła się szeroko i nie zważając na to, że jestem
totalnie mokra, przytuliła mnie do siebie.
-Megan! Tak się cieszę!
Poczułam się nieco dziwnie. Jakbym o czymś nie wiedziała. O czym z pewnością
wiedziały pozostałe znajdujące się w kuchni osoby. I chyba nawet kot, który
zaczął miauczeć i ocierać się o moje nogi. W końcu uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Mnie również miło Panią poznać.
-Kit, nie stójcie tak, idźcie się wysuszyć! A ja w tym czasie zaparzę Wam
pysznej ciepłej herbatki i przygotuję coś do jedzenia.
-Powinnam najpierw zadzwonić do mamy – odpowiedziałam z wahaniem i wyjęłam z
kieszeni telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na niewielki ekranik. – O kurczę,
9 nieodebranych połączeń!
-Twoi rodzice na pewno się martwią, dzwoń!
Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę i już po chwili usłyszałam zdenerwowany głos
mamy.
-Megan! Martwiliśmy się! Gdzie jesteś?!
-Przepraszam mamo! Byłam jeszcze nad jeziorem kiedy zaczęło lać i spotkałam
Kita, i pobiegliśmy do niego, tzn. do jego babci, bo jest bliżej i… -
wyrzucałam z siebie nieco nieskładnie.
-Kita…? – usłyszałam w słuchawce.
-Tak mamo, pamiętasz Kita? – zawahałam się.
-Oczywiście, że pamiętam! Czy możesz… - w tej właśnie chwili rozległ się
kolejny tak potężny, zagłuszający wszystko grzmot, że mimo iż byłam już
bezpieczna w pomieszczeniu, wzdrygnęłam się i przymknęłam powieki.
-Możesz powtórzyć, nic nie słyszałam?! – wykrzyknęłam do słuchawki, bo chwilowo
nie słyszałam sama siebie.
-Czy możesz dać mi do telefonu babcię Kita? – spojrzałam na starszą Panią i
odsuwając nieco telefon od ust powiedziałam, że mama chce z nią porozmawiać. Po
chwili Babcia wyciągnęła dłoń po komórkę.
-Oczywiście! A Wy biegiem się wysuszyć!
Posłusznie przekazałam telefon i już po
chwili podążałam za Kitem, który poprowadził mnie przez korytarz i skierował
się w stronę jakiegoś pokoju. Przekroczyłam próg, rozejrzałam się i już
wiedziałam, że to jego pokój. Chociaż nie mieszkał tu na co dzień, miał swój
własny kąt. Łóżko, biurko, na którym stał laptop, szafki, półki z książkami, na
ścianie wielki plakat, chyba z jakiegoś filmu, jednak nie rozpoznałam jakiego.
-Zaraz dam Ci jakiś ręcznik i koszulkę na przebranie – odezwał się Kit grzebiąc
w jednej z szafek. W końcu znalazł to czego szukał. – Tu obok jest łazienka –
wskazał ręką na prawo. – Łap! – w ostatniej chwili złapałam to co mi rzucił.
Biały ręcznik i jakiś T-shirt. Podreptałam powoli do łazienki, odwracając się
jeszcze na chwilę i trafiając wzrokiem na Kita, a raczej jego tors, w momencie,
kiedy chłopak jednym ruchem ściągnął przylegającą do jego ciała, mokrą
koszulkę. O mamusiu… Zaczerwieniłam się i szybko pomknęłam do łazienki,
zamykając za sobą drzwi. Z niemałą trudnością odkleiłam od siebie i zdjęłam
mokre ciuchy (o dziwo bielizna była praktycznie sucha!), po czym delikatnie
wytarłam ciało oraz włosy ręcznikiem i założyłam na siebie koszulkę Kita. Na
szczęście była na tyle duża, że ze spokojem zakrywała mój tyłek. Przejrzałam
się w lustrze. Szybko przeczesałam palcami poskręcane włosy i wyszłam z
łazienki. Praktycznie znów weszłabym w Kita, w porę jednak zauważyłam go
stojącego przed drzwiami i zatrzymałam się gwałtownie.
-Kit! Chcesz, żebym dostała zawału?
-Przepraszam – zreflektował się – chciałem tylko powiedzieć, że babcia wołała już
na ciepłą herbatę i jakieś jedzonko.
Weszliśmy do kuchni. Mój telefon leżał na stole obok talerza z makaronem i
szklanką gorącej herbaty obok.
-Twoja mama prosiła, żebyś została tu dziś na noc. W taką burzę nie będziecie
wracać do domu, nie puszczę Cię też w tej chwili do cioci, nie ma mowy!
-Oh.. – spojrzałam niepewnie najpierw na nią, po chwili na Kita – ja… ja nie
chciałabym przeszkadzać.
-No coś Ty! – Kit uśmiechnął się wesoło – nie będziesz przeszkadzać! –
przeniósł wzrok na babcię. – Prawda?
-Święta prawda! – starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło. Podeszłam do
niej i przytuliłam ją.
-Dziękuję!
Usiedliśmy przy stole. W tym momencie ciepła herbata była najpyszniejszym
napojem świata! Nawinęłam na widelec makaron i wzięłam go do ust.
-Mmm, tego mi było trzeba! Pyszności! – Babcia, która poprosiła, żebym nazywała
ją Babcią była bardzo zadowolona. Jedliśmy i rozmawialiśmy. Krople deszczu
wciąż bębniły o szyby i ścigały się, która szybciej spłynie na sam dół.
Wspominaliśmy stare czasy i zaśmiewaliśmy się z różnych historii jakie się nam
wtedy przydarzyły.
-Albo jak musiałeś jeść trawę ze studni! – wszyscy mieliśmy już łzy w oczach ze
śmiechu – o czym Ty wtedy myślałeś? Hahaha.
Kit jakby na krótko trwającą chwilę spoważniał, zamyślił się i zaczerwienił.
Prawie niedostrzegalnie wymienił spojrzenia z Babcią.
-Ojejuuu, to już nie można sobie w niebo popatrzeć? – przewrócił oczami, po
czym widząc moją minę ponownie się roześmiał i dodał – wdech, wydech! Megan, bo
nam tu zaraz zejdziesz ze śmiechu!
Próbowałam się nieco uspokoić. Zajęło mi to dłuższą chwilę, w końcu jednak byłam
w stanie łapać powietrze.
Zrobiło się późno i Babcia postanowiła iść się położyć.
-Kit, możesz zanieść mi do pokoju szklankę wody?
-Jasne babciu! – chłopak zapełnił naczynie i wyszedł z kuchni. Babcia podeszła
do mnie, pocałowała mnie w czoło i przytuliła, po czym wyszeptała mi do ucha
-Nie bój się tego, powiedz mu. – Spojrzałam na nią pytająco. Przewróciła
oczami, co wydawało się zabawne u starszej już kobiety z siwymi włosami i
dziesiątkami zmarszczek. – Przecież widzę jak na siebie patrzycie. Jeśli on
jest na tyle głupi, że boi się z Tobą porozmawiać, Ty to zrób. Nawet nie wiesz
jak mu ciebie brakowało przez te wszystkie lata kiedy tu nie przyjeżdżaliście.
Wtedy jako dzieciak, przy studni… - Babcia zawiesiła głos, ponieważ do
pomieszczenia wszedł Kit. Podniosła na niego wzrok.
-No to dzieci, nie siedźcie zbyt długo. Ja jestem już strasznie zmęczone. Dobranoc.
– jakby na spotęgowanie tych słów ziewnęła i powoli skierowała się do swojego
pokoju pozostawiając mnie z niedokończoną rozmową, z gonitwą myśli,
niepewnością.
Przez chwilę staliśmy tak naprzeciwko siebie, nieco teraz skrępowani, patrząc
na siebie i nic nie mówiąc. Milczenie przerwał Kit.
-Przestało w końcu padać…
-Taak, zauważyłam.
-Może… może pójdziemy na chwilę nad jezioro?
-Teraz? Jest prawie północ…
-Wiem – chłopak się uśmiechnął – nikt przynajmniej nie będzie nam… nie będzie robił
hałasu. No choodź! – złapał mnie za rękę i pociągnął lekko do siebie.
Spojrzałam na ten jego piękny, zaraźliwy uśmiech.
-Okey! Chodźmy! Ale najpierw musze się ubrać! Może moje spodnie będą już suche.
Kit zmierzył mnie od góry do dołu i od dołu do góry.
-Jak dla mnie teraz jest idealnie! – zarumieniłam się i walnęłam go lekko w
ramię.
-Głupek!
Głupek wyszczerzył się do mnie mówiąc:
-Sprawdź czy spodnie są suche, w razie czego poszukamy Ci coś mojego. Ja wezmę
nam jakieś bluzy.
Przez chwilę zastanawiałam się czy nie skorzystać z możliwości pożyczenia
spodni od Kita, moje własne jednak okazały się praktycznie suche i po chwili
wahania wciągnęłam je na tyłek. Wciąż miałam jednak na sobie jego koszulkę
Niecałe 5 minut później kierowaliśmy się już w stronę jeziora. Było tak ciepło,
że bluzy nie były nam potrzebne. Księżyc oświetlał niebo, po burzy i deszczu
nie było prawie śladu, gdzieniegdzie widniały tylko niewielkie chmury. A na
ziemi oczywiście całkiem nie niewielkie kałuże. Szliśmy niespiesznie omijając i
przeskakując mokre przeszkody.
Dotarliśmy nad jezioro.
-Jak tu… cicho. I spokojnie – Spojrzałam
na Kita – i wspaniale!
-Ty jesteś wspaniała – powiedział to tak cicho, że myślałam, że coś źle
usłyszałam. Zdradzał go jednak jego nieśmiały uśmiech i niepewne spojrzenie. Ze
zdumienia rozchyliłam nieco usta, nie wiedziałam jednak co odpowiedzieć. Kit
złapał mnie za ręce.
-Brakowało mi Ciebie Megan. – puścił na moment jedną z moich dłoni i zasłonił swoje
oczy ręką, przetarł twarz. Wpatrywałam się w niego bez słowa. Po chwili znów
poczułam ciepły dotyk jego dłoni, a on mówił dalej.
-To takie dziwne. Przecież minęło tyle lat, byliśmy dziećmi! Byłaś kuzynką
mojego najlepszego Przyjaciela. Tymczasem przez te wszystkie lata, kiedy nie
przyjeżdżaliście… Tęskniłem Meg. – spojrzał mi głęboko w oczy, a ja wciąż
słuchałam uważnie. – Chodziłem nad jezioro i tak bardzo chciałem, żebyś była
obok. Patrzyłem na te wszystkie dzieciaki bawiące się na placu zabaw obok
jeziora i na mojej twarzy momentalnie gościł smutek. Widziałem tam Ciebie, nas.
Ale Ciebie nie było. Kolejny rok. I kolejny. Tak naprawdę długi czas nawet nie
zdawałem sobie sprawy co właściwie czuję. Byliśmy dziećmi… - powtórzył, po czym utkwił wzrok w swoich
nieco znoszonych już trampkach. – Dopiero całkiem niedawno… To Babcia pomogła
mi zrozumieć. I to ona zrobiła wszystko, żeby dowiedzieć się jeśli tu
przyjedziesz. Opowiedziałem jej wszystko. Łącznie z tym, że wtedy przy studni…
To było trochę dziwne… Po prostu, te odlatujące ptaki… I.. i wiedziałem, że
niedługo wracacie do domu.. i.. nie wiem, miałem jakieś takie przeczucie… A
potem.. Kolejne wakacje i Ciebie nie było. I… ten dzieciak.. Mijały lata i ja..
Brakowało mi Ciebie Megan. Całe czas. Tęskniłem. – Nawet nie wiem kiedy
znaleźliśmy się tak blisko siebie, dzieliły nas centymetry. Kit delikatnie
dotknął mojej twarzy. – Kocham Cię Meg… - przymknęłam oczy i poczułam jak po
moim policzku spływa łza. Jedna łza. Kit to zauważył i chyba się przestraszył.
-Przepraszam Meg, przepraszam! Nie powinienem nic mówić, powinienem się
zamknąć, kretyn ze mnie! Przepraszam, proszę nie płacz…
-Kit…? – szepnęłam
-Tak?
-Czy możesz przymknąć się teraz? – zapytałam z uśmiechem zbliżając się do niego
jeszcze bardziej.
-Co..? – nic nie rozumiał. Przysunęłam się więc jeszcze bliżej. Nasze czoła się
stykały. –Oh… - w końcu zrozumiał i
delikatnie musnął moje usta swoimi. Po chwili pocałunek stał się bardziej
czuły, namiętny. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Kitowi co ja czułam przez cały
ten czas. Nie musiałam jednak robić tego teraz. Będzie ku temu jeszcze wiele
okazji. Już go nie zostawię… Kocham go, chociaż niełatwo było mi to zrozumieć.
-Nie zostawiaj mnie więcej Meg…
-Nigdy.
Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku.
------------------------------------------------------------------------------------
Chyba wyszło dość.. przesłodzenie...:P Mam nadzieję, że mimo wszystko komuś się spodoba.
Już jakiś czas zastanawiam się nad pisaniem opowiadania. Prolog mam praktycznie gotowy. Z imaginami jednak jest ten plus, że zaczynam i kończę. Możecie przeczytać jeden nie wracając do poprzednich, bo się nie łączą, macie osobną historię. W opowiadaniu kolejne rozdziały.. Wiem, że czasem trafiając na bloga, gdzie już ileś tam rozdziałów jest, nie chce się tego czytać. A z drugiej strony, jak już się czyta, czeka się na kolejne rozdziały, najlepiej jak najszybciej. Tymczasem z moim czasem na pisanie ostatnio różnie bywa. Mam dość dużo na głowie. W związku z tym nie wiem czy zaczynać to opowiadanie czy jednak darować je sobie... Może Wy pomożecie mi podjąć decyzję? :)
I naprawdę, naprawdę liczę na Wasze komentarze! <3
xxx
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej części, ale ostatnio mam problemy z dodawaniem komentarzy ...
OdpowiedzUsuńTen imagin nie jest przesłodzony, jest skzmdjwhaodn, świetny. Też bym tak chciała xD
Co do opowiadania, to myślę, że jeżeli czujesz się na siłach, to powinnaś spróbować. Ja teraz też mam mało czasu na pisanie kolejnych rozdziałów. Ale myślę, że nikt nie jest obrażony xD
świetny imagin , pisz to opowiadanie
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* Jak znajdziesz czas to pisz opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńświetne i nastepne dawaj ! : D
OdpowiedzUsuń